Dlaczego konserwa?
Kiedy byłem na etapie formułowania swoich wartości i szukałem tego, co nazywam "kluczem do świata", to znaczy takiego systemu rozumienia, który pomógłby mi poruszać się w świecie i go rozumieć, zafascynowałem się liberalnym systemem myślenia.
Dlaczego?
Bo wydawał się prosty i przyjemny. Czyż nie jest proste i miłe to, że nie ma zdecydowanych "nie"? Liberalizm ma to do siebie, że na płaszczyźnie tej spotykać się mogą różni ludzie, różnych poglądów. To przecież piękne!
Zapytacie: "jak to?". Mnie tłumaczono, że system wartości można w liberaliźmie wyłączyć przed nawias. Pierwszą zasadą musi być szacunek do wolności drugiego. A sam wtedy mogę myśleć jak chcę. I drugi może myśleć, jak chce.
To był ideał. Wydawało się, że spełniony.
Pewnego razu ze szkoły, jako delegat zostałem skierowany na spotkanie młodzieży poświęcone traktatowi europejskiemu. Oczywiście, kiedy tam pojechałem okazało się, że jest to zorganizowane przez młodzieżówkę liberalnej partii politycznej. I skoro przyszedłem - to jestem zwolennikiem Traktatu Konstytucyjnego.
Kilka wystąpień. Wszyscy młodzi mieli tłumaczyć, jakie to wspaniałe, że będzie Traktat.
Później praca w podgrupach. Każda podgrupa miała wymyślić listę dobrodziejstw traktatowych. Animatorzy byli kiepsko przygotowani.
Nie podobała mi się wtedy cała otoczka ideologizacji. Europa jedna - tak. Ale nie jedna dla dobra drugich (tzn. nie ułatwia życia), ale jednak, ponieważ ma jedną ideologię. Chwila dyskusji i animator grupy pytał animatora głównego spotkania, co ma począć. Ferment. Traktat upadł po kilku miesiącach, a po młodzieżówce nie ma śladu.
Dlaczego to opowiadam?
To był jeden z momentów, nie pamiętam czy decydujący, kiedy zobaczyłem obłudę sformułowania "liberalizm dla wszystkich". Liberalizm, który śni się pseudo-intelektualistom, jest totalitaryzmem, który usypia nasz własny rozum. Być liberalnym, to znaczy mieć szacunek do ogólnej poprawności myślenia i zapominanie o własnym systemie wartości, jeżeli z ogólną sztancą się nie zgadza.
Co widać na załączonym obrazku w codziennym naszym życiu.
Dlatego jestem konserwatywny.
I dlatego boję się zmian, które niby "tchną duchem czasu", albo są "postępem", albo są "konieczne".
Wystarczy zapytać "dlaczego", a okazuje się, że w gronie "intelektualistów" znajdujesz się poza nawiasem. Dlaczego...
Dlaczego?
Bo wydawał się prosty i przyjemny. Czyż nie jest proste i miłe to, że nie ma zdecydowanych "nie"? Liberalizm ma to do siebie, że na płaszczyźnie tej spotykać się mogą różni ludzie, różnych poglądów. To przecież piękne!
Zapytacie: "jak to?". Mnie tłumaczono, że system wartości można w liberaliźmie wyłączyć przed nawias. Pierwszą zasadą musi być szacunek do wolności drugiego. A sam wtedy mogę myśleć jak chcę. I drugi może myśleć, jak chce.
To był ideał. Wydawało się, że spełniony.
Pewnego razu ze szkoły, jako delegat zostałem skierowany na spotkanie młodzieży poświęcone traktatowi europejskiemu. Oczywiście, kiedy tam pojechałem okazało się, że jest to zorganizowane przez młodzieżówkę liberalnej partii politycznej. I skoro przyszedłem - to jestem zwolennikiem Traktatu Konstytucyjnego.
Kilka wystąpień. Wszyscy młodzi mieli tłumaczyć, jakie to wspaniałe, że będzie Traktat.
Później praca w podgrupach. Każda podgrupa miała wymyślić listę dobrodziejstw traktatowych. Animatorzy byli kiepsko przygotowani.
Nie podobała mi się wtedy cała otoczka ideologizacji. Europa jedna - tak. Ale nie jedna dla dobra drugich (tzn. nie ułatwia życia), ale jednak, ponieważ ma jedną ideologię. Chwila dyskusji i animator grupy pytał animatora głównego spotkania, co ma począć. Ferment. Traktat upadł po kilku miesiącach, a po młodzieżówce nie ma śladu.
Dlaczego to opowiadam?
To był jeden z momentów, nie pamiętam czy decydujący, kiedy zobaczyłem obłudę sformułowania "liberalizm dla wszystkich". Liberalizm, który śni się pseudo-intelektualistom, jest totalitaryzmem, który usypia nasz własny rozum. Być liberalnym, to znaczy mieć szacunek do ogólnej poprawności myślenia i zapominanie o własnym systemie wartości, jeżeli z ogólną sztancą się nie zgadza.
Co widać na załączonym obrazku w codziennym naszym życiu.
Dlatego jestem konserwatywny.
I dlatego boję się zmian, które niby "tchną duchem czasu", albo są "postępem", albo są "konieczne".
Wystarczy zapytać "dlaczego", a okazuje się, że w gronie "intelektualistów" znajdujesz się poza nawiasem. Dlaczego...