Gdzie jest Krzyż?

Problem pierwszego posta za mną. Teraz drugi post - kolejny problem :D.

Ale nie taki diabeł... post straszny, jak go malują.

Dwa dni temu wracałem ze spotkania tramwajem. Wysiadam zwykle na przystanku Stare Miasto, na trasie W-Z. Kontem oka zobaczyłem grypkę młodych ludzi wysiadających z 13. razem za mną. "O zobacz, ksiądz" - słyszę za plecami. Młody chłopak dzieli się ze swoimi koleżankami, swoją spostrzegawczością. Za chwilę z tej samej strony: "Gdzie jest Krzyż?" - tym razem dziewczyna próbuje skandować. Cicho. Niepewnie. Brak reakcji grupy powoduje zawieszenie tego pytania (?), skandowania (?), pewnej formy ekspresji (?) w próżni.

Co jest ciekawe - nie pierwszy raz to mi się zdarzyło. Kilka dni wcześniej przechodziłem w sutannie obok kolumny Zygmunta. Scenariusz ten sam - chłopak zwraca uwagę dziewczyn na przechodzącego księdza, a jedna z nich podejmuje próbę skandowania.

Zastanowiło mnie, skąd się bierze taka potrzeba? Co jest motorem tego zachowania? Dlaczego dwie, niezależne grupy młodych ludzi, zachowują się w podobny sposób.

Jedno jest pewne - nie chodzi o Krzyż.

Ale jeśli nie o Krzyż, to o co?

O księdza?

O zwrócenie uwagi?

Ja nie wiem, przynajmniej na razie.

Może Wy wiecie?

Ja nie wiem.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat