Kiedy wszystko zawodzi... (uzupełniono)

Kiedy zawodzi wszystko, na czele z "ja", współczesna psychologia rozkłada ręce. Jechałem dziś na badanie i miałem w ręku książkę W. K. Kilpatricka, który właśnie tak diagnozował sytuację pomagania człowiekowi przez psychologię.

Jeżeli "ja" jest bezradne, to znaczy, kiedy wszystko się wali i nie można znaleźć własnej wartości, współczesne sposoby pomagania człowiekowi zawodzą. Albo zachowują się, jak człowiek, który mówi ślepemu, żeby miał lepszy wzrok. Psychologia mówi - "znajdź własną wartość", człowiekowi, który właśnie nie może już nic zbudować na sobie.

Gdzie szukać pomocy?

Jeżeli zamykam się na siebie i w sobie szukam siły do pokonywania przeciwności - niechybnie polegnę. Nie dam sobie czegoś, co mnie przekracza. Aby budować fundament muszę wyjść z siebie - przestać budować swój egoizm, porzucić złudzenie, że jestem w stanie wszystko sam sobie dać i zapewnić.

Co robisz, gdy jesteś bezradny?

Dzisiaj zaobserwowałem jedną rzecz. Znalazłeś się kiedyś w sytuacji, kiedy ktoś na Ciebie patrzy, jest dość blisko, nie znacie się, nie macie ochoty ani podstaw, do jakiegokolwiek kontaktu - rozmowy czy choćby spojrzenia na siebie? To sytuacja autobusu, poczekalni, urzędu. Czujesz się speszony, stremowany? Ja, kiedy znalazłem się w takiej sytuacji zwróciłem uwagę, że moje oczy wędrują ku górze, niemal mechanicznie. Wtedy poczułem pokój. Zacząłem dialog z Tym, który wiem, że Jest.

To doświadczenie, myślę, że jest bliskie ludziom wiary. W tak trywialnej i prostej sytuacji, ale pewnie też skomplikowanej. Czujemy samotność, słabość, bezradność. Spojrzenie na Boga prawie nic nie zmienia. A jednak. One już nie są przeżywane w samotności. Materialnie nikogo nie ma. Ale czuję OBECNOŚĆ, która pozwala mi przetrwać do momentu, aż zobaczę na horyzoncie wyspę, która mnie uratuje z oceanu samotności.

Psalmista woła do Boga, że On nigdy go nie opuści. Relacja do Osoby na to pozwala. Wiara jest tego fundamentem

Ale coś mnie w mojej wyobraźni przerosło. Są ludzie, którzy tej wiary i poczucia Bożej Obecności nie mają. Oni też cierpią samotność, oni znajdują się w takiej sytuacji jak ja. Nie potrafię wyobrazić sobie tego, co czują. Jaki dramat muszą przeżywać?! I ile modlitwy potrzebują?!

Za tych wszystkich, którzy nie potrafią przejść tej bariery będę się modlił dzisiaj. I Was do tego zapraszam.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat