Świątynia. Można wyobrazić sobie tłumy ściągające do miejsca najświętszego dla Izraela, na Świętą Górę. Wszyscy szli do Domu Przebywania Jahwe, aby Jemu oddać pokłon. Między nimi nagle zaczyna się jakieś zamieszenie. Mężczyzna zaczyna wywracać stoły, po kamiennej posadzce turlają się monety, w powietrze ulatują wydostane z klatek ptaki, ludzie zaczynają krzyczeć. Kiedy biernie przyglądamy się zamieszaniu, mało mnie nas to dotyczy. Ale w pewnym momencie ktoś podbiega i wyrzuca nagle wszystko, co dla nas było ważne. Jezus, który robi porządek. Nie zawsze takiego Jezusa akceptujemy, nie zawsze takiego Jezusa chcemy przyjąć. Kiedy chodzi o innych, kiedy innym robi porządek, innych nazywa "plemieniem żmijowym", albo innym wywraca stoły, wtedy jest ok. Ale kiedy nam robi porządek... sprawa się komplikuje. Jezus ze sprawami, które nie pasują do świętego miejsca, nie dyskutuje. Nie prowadzi dyskusji, nie polemizuje. Wyrzuca to, co przeszkadza człowiekowi w jego relacji z Bogi