Święty Mikołaj

Dziś kilkakrotnie modliłem się lub słyszałem wezwanie: "Święty Mikołaju...", czy "Świętego Mikołaja...". I trudno mi zrozumieć, jak silna jest podświadoma więź tego określenia z czerwonym gościem z reklamy. Trudno go wyrugować i uświadomić sobie, że to nie jest "Santa Claus", który marketing globalnego kapitalizmu odarł z całej sakralności. Mikołaj po pierwsze jest świętym! I jako taki, jest skarbem dla wierzących i niewierzących. Przypomina nam o tożsamości chrześcijańskiej krajów Europy, bo wszędzie się dobrze kojarzy.

Dlaczego?


Ano dlatego, że jest reprezentantem chrześcijańskich wartości - bezinteresownego obdarowania, troski o słabszych. Jako wyznawca Chrystusa ów biskup Miry był troskliwym i gorliwym pasterzem. Nie cudakiem w czerwonych fatałaszkach, mieszkających tam, gdzie normalni, ciepłolubni ludzie mieszkać by nie mogli. Był biskupem. Chrześcijaninem i sługą swego ludu. "Nikolaus" oznacza "lud zwycięża". Jeżeli utrwalimy przekonanie, że to najlepszy akwizytor w tzw. okresie przedświątecznym, to będzie to klęska tożsamości chrześcijan w Europie i na świecie. Świat zaakceptował tradycję dzielenia się dobrem nie dlatego, że jakiś facecik sympatycznie wyglądał. Zrobił to dlatego, że czyny, które zrobił i których dokonał, były heroizmem w oczach jego potomnych. A jego potomni nie byli żądnymi wygodny bezwyznaniowcami. To byli chrześcijanie. W takiej samej, chrześcijańskiej Europie!


Polecam na ekai:
O świętym Mikołaju
Skandynawski bożek (Santa Claus) i Dziadek Mróz to zwycięstwa szatana - prawosławny komentarz do sytuacji bierzącej

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Czasem trzeba rozsypać świat

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu