Jaką podążam drogą?

Wraca mi wciąż to pytanie w ostatnich dnia, dlaczego to wszystko, po co i czemu mnie to tak cieszy. Czy radość z własnego życia, nie przykrywa jego ciemnych stron. Co z sytuacjami, które nie są przyjemne, miłe - czy one nie są przykryte optymistyczniejszą wersją? Dlaczego chcę wierzyć i dlaczego w tym widzę sens swojego życia?

Kilka dni temu rozmawiałem z moim kolegą z liceum, który nie widzi sensu wiary i raczej równa ją z psychologicznym fortelem. "Tak jest wygodniej, ja wierzył nie będę", powiedział wtedy. "Nigdy"... Zgadzałem się, dopóki nie padło to słowo "nigdy". Kiedyś też tak mówiłem...


Dzisiaj jestem gotów też powiedzieć "nigdy". "Nigdy Boże nie zwątpię", "Nigdy Cię nie opuszczę". Tak mówił św. Szymon Piotr. Tylko dzięki Bogu nigdy nie opuścił, to Jezus sprawił, że Apostoł "zapomniał" o tym, co stało się na dziedzińcu arcykapłanów i podczas procesu. "Nigdy"...

We Wprowadzeniu w chrześcijaństwo kard. Ratzinger przypomina opowieść chasydzką z książki Bubera. Pewien Żyd odwiedzał różnych rabinów i sukcesywnie przekonywał ich, że Boga nie ma. Miał silne argumenty, które logicznie przedstawiał i każdego kolejnego nauczyciela doprowadzał do kapitulacji. Trafił wreszcie do jednego, który nie kłócił się z nim, ale wysłuchał do końca. Pokiwał później głową ów rabin, pochwalił logiczność argumentów i powiedział: "Może masz rację, ale skąd wiesz, żeś się nie pomylił?".

Mój Tata od dziecka mi powtarzał, kiedy mówiłem, że czegoś nigdy nie zrobię: "nigdy nie mów nigdy".


Czemu idę za Jezusem. Bo przynajmniej kiedy On coś powiedział, to powiedział to na wieki.

Jaką drogą idę? Za każdym razem krajobraz się zmienia, ale Droga jest jedna. Ostatnio ma wymiar przełamywania siebie, wychodzenia do ludzi i wielkiej ich miłości. Szkoły tej miłości. Bo Droga jeszcze daleka. A jutro... Nie ja decyduję o krajobrazie Drogi! Jednych rzeczy sam nigdy nie porzucę, to jest oczywiste, szczególnie pratrząc przez pryzmat relacji z Bogiem. Mogę mówić jedynie o trudnościach. I potrzebie rozumnej motywacji, decyzji woli i rozumu, a nie tylko emocjonalnego poruszenia.


Dziękuję dzisiaj Bogu za cud poczętego życia w domu pewnego młodego małżeństwa, które długo na ten dar oczekiwało. Modlę się też za wszystkich zmarłych z mojej rodziny i tych, których mi polecono w modlitwie. I Ciebie, Drogi Czytelniku proszę, westchnij w moich intencjach.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat