"Świecki z orkiestrą", czyli o nauczaniu zwierząt i o tym, co myślę o "znakach"
Co to znaczy "świecki z orkiestrą"?
W czasach, kiedy we Włoszech panowała moda na wszystko, co czerwone i kojarzące się z ateizmem, serię opowiadań i przypowieści opisujących ten fenomen przygotował niejaki Giovannino Guareschi. Nota bene, według mnie, znakomity Guareschi. W opisywanych czasach oprócz mody na czerwień i ateizm była moda na "dokopywanie księżom", czego elementem był właśnie wykrzykiwany "świecki z orkiestrą". Kiedy już ktoś wykrzyknął owe zdanie, miał zapewniony pogrzeb przy czerwonej banderze i z grającymi patriotyczno-socjalistyczne kawałki orkiestrze dętej.
Przy podobnym pogrzebie miała się w pewnej miejscowości wydarzyć następująca historia.
Otóż, kiedy trumnę zwolennika "świeckiego z orkiestrą" wtoczono na lawetę wozu i zaczęła grać orkiestra, konie ruszyły. Szły posłusznie, ze zwieszonymi głowami w tak wygrywanej, patriotycznej "świeckiej" pieśni, w rytmie marsza żałobnego. Kiedy jednak zatrzymały się przed kościołem, przed którym orszak przejść musiał, wywołały spore zamieszanie. Nie trzeba wspominać ilości emocji, pytań i "głosów w sprawie", kiedy konie dodatkowo uklękły, całemu "światkowi" ukazując wprost "nadnaturalną ingerencję Bożą". Tak napisały następnego dnia gazety.
W bajce autorstwa Guareschiego, jak to było w zwyczaju jego prozy, "zacni i mądrzy" udali się do Don Camilla, sądząc, iż on, ksiądz, potwierdzi ich trafny osąd o Bożej ingerencji. On zaś tak podsumował te podejrzenia:
Opatrzność Boska jest nieogarniona i może wybrać nawet najnędzniejsze ze stworzeń, kwiat lub drzewo, żeby napomnieć ludzi. Smutne jest to, że ludzie, którzy nie przyjmują rozsądnej argumentacji z ust tego, który wyjaśnia im Słowo Boże, są skłonni przywiązać najwyższą wagę do argumentacji psa, lub konia. A kiedy przyszły "grube ryby" z dalszymi nagabywaniami, aby Don Camillo przychylił się jednak do ich arcypobożnego osądy istnego "znaku", dodał tylko: Bóg, kiedy chciał dać ludziom Tablicę Praw, wybrał człowieka, a nie konia. Sądzicie, że Wszechmogący jest w tak trudnej sytuacji, że musi uciekać się do pomocy konia? Fakt jest faktem i niech każdy wyciągnie z niego naukę, jaką dyktuje mu sumienie. Jeżeli wam to nie pasuje, wybierzcie na moje miejsce jednego z tych dwóch koni! - tak powiedział Don Camillo.
Słowa te nie wyczerpują niczego, tak jak Guareschi nie jest moralistą i teologiem. Jest jednak jakaś zbieżność moich poglądów, z poglądami fikcyjnej postaci, którą wymyślił. Sądzę nawet, że jest jakaś zbieżność sytuacyjna ze współczesnością, która przemogła na mnie podkreślenie tego, że historia jest wymyślona....
Dla tych, którzy podobieństwa nie widzą, napisałem to dla poprawienia humoru.
W czasach, kiedy we Włoszech panowała moda na wszystko, co czerwone i kojarzące się z ateizmem, serię opowiadań i przypowieści opisujących ten fenomen przygotował niejaki Giovannino Guareschi. Nota bene, według mnie, znakomity Guareschi. W opisywanych czasach oprócz mody na czerwień i ateizm była moda na "dokopywanie księżom", czego elementem był właśnie wykrzykiwany "świecki z orkiestrą". Kiedy już ktoś wykrzyknął owe zdanie, miał zapewniony pogrzeb przy czerwonej banderze i z grającymi patriotyczno-socjalistyczne kawałki orkiestrze dętej.
Przy podobnym pogrzebie miała się w pewnej miejscowości wydarzyć następująca historia.
Otóż, kiedy trumnę zwolennika "świeckiego z orkiestrą" wtoczono na lawetę wozu i zaczęła grać orkiestra, konie ruszyły. Szły posłusznie, ze zwieszonymi głowami w tak wygrywanej, patriotycznej "świeckiej" pieśni, w rytmie marsza żałobnego. Kiedy jednak zatrzymały się przed kościołem, przed którym orszak przejść musiał, wywołały spore zamieszanie. Nie trzeba wspominać ilości emocji, pytań i "głosów w sprawie", kiedy konie dodatkowo uklękły, całemu "światkowi" ukazując wprost "nadnaturalną ingerencję Bożą". Tak napisały następnego dnia gazety.
W bajce autorstwa Guareschiego, jak to było w zwyczaju jego prozy, "zacni i mądrzy" udali się do Don Camilla, sądząc, iż on, ksiądz, potwierdzi ich trafny osąd o Bożej ingerencji. On zaś tak podsumował te podejrzenia:
Opatrzność Boska jest nieogarniona i może wybrać nawet najnędzniejsze ze stworzeń, kwiat lub drzewo, żeby napomnieć ludzi. Smutne jest to, że ludzie, którzy nie przyjmują rozsądnej argumentacji z ust tego, który wyjaśnia im Słowo Boże, są skłonni przywiązać najwyższą wagę do argumentacji psa, lub konia. A kiedy przyszły "grube ryby" z dalszymi nagabywaniami, aby Don Camillo przychylił się jednak do ich arcypobożnego osądy istnego "znaku", dodał tylko: Bóg, kiedy chciał dać ludziom Tablicę Praw, wybrał człowieka, a nie konia. Sądzicie, że Wszechmogący jest w tak trudnej sytuacji, że musi uciekać się do pomocy konia? Fakt jest faktem i niech każdy wyciągnie z niego naukę, jaką dyktuje mu sumienie. Jeżeli wam to nie pasuje, wybierzcie na moje miejsce jednego z tych dwóch koni! - tak powiedział Don Camillo.
Słowa te nie wyczerpują niczego, tak jak Guareschi nie jest moralistą i teologiem. Jest jednak jakaś zbieżność moich poglądów, z poglądami fikcyjnej postaci, którą wymyślił. Sądzę nawet, że jest jakaś zbieżność sytuacyjna ze współczesnością, która przemogła na mnie podkreślenie tego, że historia jest wymyślona....
Dla tych, którzy podobieństwa nie widzą, napisałem to dla poprawienia humoru.
Cytaty pochodzą z książki Don Camillo i jego trzódka - Mały światek Don Camilla
wyd. PAX, Warszawa 2008