Wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało... (J 1,3)
Wszystko dzieje się za sprawą Boga. Czy codziennie masz tego świadomość? Sam siebie się pytam czasami, co Pan Bóg mi mówi, kiedy uświadamiam sobie Jego obecność. Ilekroć doświadczam Jego miłości. "Bezinteresowna i wieczna Miłość".
Zdarzyło się, że jestem w północno zachodniej Polsce, w parafii, która śmiało może zostać nazwana misyjną. Odwiedzam tu znajomego księdza. Jest tu proboszczem od dwóch miesięcy. Zaczął kolędę. Właśnie poszedł odwiedzać swoich parafian. Niedziela wygląda inaczej niż w parafiach, które znam z Warszawy. Pierwsza Msza jest o dziewiątej w miejscowości oddalonej o 30 min. jazdy samochodem. Zimny kamienny kościół. Ludzi może dwadzieścia osób.
O 10.30 Msza w kościele parafialnym. Pięknym, drewnianym, bardzo ładnym. Ludzi więcej. Też zimno. O 11.45 kolejna Msza w innym miejscu, znowu oddalonym o kilkanaście minut jazdy samochodem. Ludzie tu zrobili kaplicę z dawnego sklepu. Na zewnątrz widać wyraźnie budyneczek byłego GS. Wewnątrz jednak zaskoczyłem się bardzo. Widać, że to kaplica. Wierzący potrafią skromnymi siłami i własnym zaangażowaniem uczynić budowlę świętą. Nawet ze sklepu. Znajomi w parafii rozmawiali z proboszczem, żeby wystawić tam wieżę, żeby bardziej kaplica przypominała kaplicę. Później jedziemy znowu 15 min. Kolejny punkt. Z dawnej kaplicy cmentarnej niejakich Flemingów. Tutaj też ludzie się napracowali. Ściany białe, lamperie niebieskie i żółte. Kaplica była protestancka. Kilka świętych obrazków. W kropielnicy zamarznięta woda. Wczoraj była jeszcze Msza niedzielna kaplicy jednego bloku. Ot... historia jednej niedzieli. Bardzo misyjnej. Klimat jest trudny. To zima. Ale Bogu dziękuję za ten dzień. On wie, dlaczego mnie tu właśnie teraz przywiało.
w zał. zdjęcie kościoła par. w Jarszewie, w okolicy którego przebywam i piszę ten wpis.
Pozdrawiam!
O 10.30 Msza w kościele parafialnym. Pięknym, drewnianym, bardzo ładnym. Ludzi więcej. Też zimno. O 11.45 kolejna Msza w innym miejscu, znowu oddalonym o kilkanaście minut jazdy samochodem. Ludzie tu zrobili kaplicę z dawnego sklepu. Na zewnątrz widać wyraźnie budyneczek byłego GS. Wewnątrz jednak zaskoczyłem się bardzo. Widać, że to kaplica. Wierzący potrafią skromnymi siłami i własnym zaangażowaniem uczynić budowlę świętą. Nawet ze sklepu. Znajomi w parafii rozmawiali z proboszczem, żeby wystawić tam wieżę, żeby bardziej kaplica przypominała kaplicę. Później jedziemy znowu 15 min. Kolejny punkt. Z dawnej kaplicy cmentarnej niejakich Flemingów. Tutaj też ludzie się napracowali. Ściany białe, lamperie niebieskie i żółte. Kaplica była protestancka. Kilka świętych obrazków. W kropielnicy zamarznięta woda. Wczoraj była jeszcze Msza niedzielna kaplicy jednego bloku. Ot... historia jednej niedzieli. Bardzo misyjnej. Klimat jest trudny. To zima. Ale Bogu dziękuję za ten dzień. On wie, dlaczego mnie tu właśnie teraz przywiało.
w zał. zdjęcie kościoła par. w Jarszewie, w okolicy którego przebywam i piszę ten wpis.
Pozdrawiam!