Źródło podążania na przód
To bowiem, co widzialne przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie (2 Kor 4,18)
Droga relacji człowieka z Bogiem jest drogą, która często z nieodkrytych przed nami powodów, przebiega przez ciemne tunele. Idąc po słonecznej drodze, pośród drzew, śpiewu ptaków i pięknych widoków nie mamy wątpliwości, że idziemy dobrze. Droga wiedzie w jednym, dobrym często kierunku. Jest trudna, jak każda wspinaczka, ale poczucie właściwej drogi - ku Bogu - daje nam otuchę i siły.
Przychodzą jednak momenty trudniejsze, kiedy w mroku przychodzi się poruszać. Nie widać światła, dookoła ciemność i mrok. I tylko po omacku wyczuwamy, że w ogóle idziemy dokądś. Nie widać końca ciemności i nie widać końca drogi. A zamiast powiewu Bożej obecności, niczym wiatru podczas górskiej wędrówki, mamy jakieś zimne, może czasem stęchłe powietrze.
Dlaczego tak się dzieje?
Kiedy mamy takie życiowe tunele, to objawia się wiele z naszych prawdziwych pragnień, motywacji. Kiedy na zewnątrz jest mrok, to łatwiej może nam wykrzesać światło wewnętrzne, zobaczyć, gdzie są nasze lęki, emocje, co nami steruje i czego szukamy w wędrówce do Boga. Mamy okazję i możliwość przejrzenia swojej własnej kartoteki.
Może...
Dla mnie, przyznam, ten moment jest też wielką tajemnicą i jest niepojęty. Każdemu zdarza się "dotknąć" w ten sposób ciemności, bo ma poczucie, że Bóg się przed nim ukrywa, że sensu życie nie ma, że w zasadzie nic nie wie. A gdzieś, bardzo głęboko są dwie myśli. Nadzieja, że kiedyś tunel się skończy. I świadomość, że przyjdą kolejne tunele.
Każdemu, kto tutaj zagląda, życzę wytrwałości w podążaniu przez tunele. I o to się też modlę.
Droga relacji człowieka z Bogiem jest drogą, która często z nieodkrytych przed nami powodów, przebiega przez ciemne tunele. Idąc po słonecznej drodze, pośród drzew, śpiewu ptaków i pięknych widoków nie mamy wątpliwości, że idziemy dobrze. Droga wiedzie w jednym, dobrym często kierunku. Jest trudna, jak każda wspinaczka, ale poczucie właściwej drogi - ku Bogu - daje nam otuchę i siły.
Przychodzą jednak momenty trudniejsze, kiedy w mroku przychodzi się poruszać. Nie widać światła, dookoła ciemność i mrok. I tylko po omacku wyczuwamy, że w ogóle idziemy dokądś. Nie widać końca ciemności i nie widać końca drogi. A zamiast powiewu Bożej obecności, niczym wiatru podczas górskiej wędrówki, mamy jakieś zimne, może czasem stęchłe powietrze.
Dlaczego tak się dzieje?
Kiedy mamy takie życiowe tunele, to objawia się wiele z naszych prawdziwych pragnień, motywacji. Kiedy na zewnątrz jest mrok, to łatwiej może nam wykrzesać światło wewnętrzne, zobaczyć, gdzie są nasze lęki, emocje, co nami steruje i czego szukamy w wędrówce do Boga. Mamy okazję i możliwość przejrzenia swojej własnej kartoteki.
Może...
Dla mnie, przyznam, ten moment jest też wielką tajemnicą i jest niepojęty. Każdemu zdarza się "dotknąć" w ten sposób ciemności, bo ma poczucie, że Bóg się przed nim ukrywa, że sensu życie nie ma, że w zasadzie nic nie wie. A gdzieś, bardzo głęboko są dwie myśli. Nadzieja, że kiedyś tunel się skończy. I świadomość, że przyjdą kolejne tunele.
Każdemu, kto tutaj zagląda, życzę wytrwałości w podążaniu przez tunele. I o to się też modlę.