Pascha - nie jedna?

Wspominając to, czego dokonał Jezus Chrystus podczas swej ostatniej Paschy często, tak mi się zdaje, zapominamy o Osobie Chrystusa w całym procesie Jego publicznej działalności.

Św. Jan w swej Ewangelii wspomina o trzech przeżytych przez Jezusa z Nazaretu świętach Paschy. Każda z tych Pesach ma znaczenie jakiejś klamry i znaku. Taka jest teologia św. Jana. Mamy zatem kolejno Paschę oczyszczenia świątyni (2,13-25), Paschę rozmnożenia chleba (6,4) i Paschę Śmierci i Zmartwychwstania (12,1; 13,1 i in.).

Wczoraj odebrałem z księgarni nową książkę Josepha Ratzingera/Benedykta XVI Jezus z Nazaretu. Książkę rozpoczyna właśnie to przypomnienie o trzech świętach Paschy w życiu Jezusa. Pomyślałem, kiedy to przeczytałem, że jest w tym przypomnieniu coś istotnego i ważnego dla każdego z nas, szczególnie w czasie przygotowania do naszej Paschy, o czym czasem zapominamy. Jezus przez to, że zastanowimy się nad Jego człowieczeństwem, staje się nam i bliższy, i bardziej zrozumiały. Ale również dzięki temu sami siebie lepiej zrozumiemy - jak powiedział Jan Paweł II człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa.

Trzy Paschy to trzy lata. Trzy lata, które Jezus przeszedł oczekując na "Swoją Godzinę". Wiemy z Ewangelii, że przeżywał to przygotowanie na Paschę Pasch, na swoje Wydanie na Ofiarę, jako Tajemnicę. "Jeszcze nie nadeszła godzina Syna Człowieczego". Chrystus był rzeczywiście Bogiem (czyli w pełni Bogiem) i rzeczywiście człowiekiem (w pełni człowiekiem).

Nauka Kościoła mówi, że żadna z Natur Jezusa Chrystusa nie była niepełna. Zatem mamy kuszenie Jezusa, które jest prawdziwym kuszeniem. Mamy lęk i strach Jezusa, które jest prawdziwym lękiem i strachem. Mamy wreszcie ból i cierpienie Jezusa, które jest rzeczywiście bólem i cierpieniem, jak krew była krwią a ciało ciałem.

Jak Jezus oczekiwał na "Swoją Godzinę"? Około trzydzieści lat życia. Około trzy lata publicznej działalności. Długie przygotowanie Baranka Ofiarnego.

Co to ma wspólnego z nami?

Po tym wstępie (przydługim, dlatego podziwiam cierpliwość) ujawnia się nam bliskość Jezusa z nami. W Jego szkole, za Nim podążając, uczymy się cierpliwości, pokoju w rozeznawaniu swoich dróg życia. Każdego dnia. A przede wszystkim Jezus - Bóg, który nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale ogołocił samego siebie (Flp 2,6-7) - uczy nas pokory, która jest tak ważna w zmaganiu z każdym naszym grzechem.

Trwanie przy Ojcu na wzór Jezusa, pozwala przezwyciężyć zniecierpliwienie, pokusy i grzech. Bo ustawia nas w pokorze przed Bogiem, daje łączność z prawdą o nas samych. Że jesteśmy ludźmi. Grzesznymi? Tak, ale nie przede wszystkim. Przede wszystkim stworzonymi przez Boga Jego dziećmi.

Jak mówi wczorajsza kolekta - bez Ciebie, Boże, nie możemy istnieć.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat