"Wszystkiego się boję, tylko nie Chrystusa"



Te zdanie wypowiedział w jednym ze swych wywiadów zmarły niedawno artysta-plastyk i twórca nowoczesnych ikon, architekt, Jerzy Nowosielski. Przez lata mieszkał w Krakowie. Był wyznania prawosławnego. Tworzył sztukę świecką, laicką. Przeżył nawrócenie, w wyniku czego poświęcił całe swoje twórcze natchnienie na sztukę sakralną, bardzo specyficzną. Jego dzieła spotkać można w cerkwiach i kościołach w całej Polsce. W minioną sobotę odbył się jego pogrzeb.

Pozostawił po sobie dorobek artystyczny, który tutaj zamieściłem dla przykładu, bo nie sposób mówić o artyście nie pokazując jego dzieł, ale chciałbym się skupić na kilku zdaniach, które zostawił:
Nie boję się Chrystusa, bo jest moim osobistym Zbawcą. Wszystkiego na świecie się boję, nie boję się tylko Chrystusa. Taki jest Chrystus mojej intuicji i wiary. [...] Chrystus przyjmuje człowieka takim, jakim jest. Przyjmuje człowieka grzesznika.
Mam zastrzeżenie do sformułowania "osobisty Zbawca", ale nie roztrząsajmy tego szczegółu (na marginesie: Chrystus nie jest "osobistym Zbawcą", bo przyszedł zbawić człowieka we wspólnocie, razem z innymi). Istotny dla mnie dzisiaj jest ten fakt, o którym my często nie pamiętamy, a o którym bardzo mocno pamięta duchowość chrześcijańskiego Wschodu - Chrystus nas broni, Jego nie musimy się bać, jak czasem wydaje się wielu, strasząc Zbawicielem.

Jeszcze lepiej widać to w rozmowie Jeszuy Ha-Nocri z Piłatem w Mistrzu i Małgorzacie, kiedy filozof wędrowny mówi o wszystkich ludziach, że są "dobrzy". Piłata wprowadza to w stan niemal irytacji, on nie może pojąć, że zdrajcy, kłamcy, donosiciele są dobrymi ludźmi.


Czy zatem nie ma potępienia?
Jest, ale to my jesteśmy jemu winni przez nasze wybory, a Bóg je tylko zaakceptuje na Sądzie Ostatecznym.


My często nie potrafimy pojąć, że nasi bliscy, krewni, ci których lubimy i ci, których nie darzymy sympatią, są dobrymi ludźmi i są przez Boga chciani i kochani. Wraz ze swoją historią.

Zapominamy, że i my jesteśmy dobrymi ludźmi - do dobra powołani i jako dobrzy mający swoją wielką wartość. Z grzesznością, tak. Ale ta grzeszność przez dobro w nas ma być przezwyciężane i przezwyciężone. I tutaj jest chyba główny powód mojej niezgody na jedno ze zdań pana Nowosielskiego. Mówi on mianowicie, że człowiek przejawia się najpełniej w swojej grzeszności. Z tym nie mogę się zgodzić, bo człowiek najpełniej przejawia się w swojej świętości, bo do niej jest powołany i to ona jest owocem Bożej Łaski i współpracy z nią człowieka. Całej jego osoby. Ale może to tylko dwa punkty widzenia.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat