2 kwietnia - co pamiętasz z tego dnia?


Ja płakałem. Cały czas, kiedy przed odejściem Jana Pawła II media skierowane były na papieskie okno, nie zajmowało mnie to zbyt mocno. Oczywiście, wtedy nie sposób było, z tego co pamiętam, nie koncentrować się na chorobie i cierpieniu Papieża, ale wszelkie dywagacje mnie nie zajmowały. Media tym się zajmują, że nieustannie analizują, tworząc często wiele medialnego szumu, który po kilku dniach okazuje się nadmuchanym, ale pustym z natury balonem.

Między Kościołem, a umierającym Papieżem, dzięki środkom masowego przekazu, wytworzył się most. Mogliśmy przy nim czuwać. 

Chyba w piątek wieczorem dziennikarze z trudem (według mnie najautentyczniejsze zdenerwowanie dziennikarzy, jakie można było zaobserwować przed kamerami - i to na szeroką skalę), że "Papież umiera".

I właśnie wtedy zacząłem być przy Papieżu. Kiedy umarł - płakałem.

I wtedy, właśnie wtedy, świat stał się inny.
Nie dlatego, że media przekazały to w taki sposób. Ten sposób, drżenie rąk, głosu i nerwy były skutkiem śmierci Papieża. W ludziach, nawet ludziach środków masowego przekazu, uwolniła się prawda.

To była prawda, która wtedy też uwolniła się chyba z każdego z nas. Nie dlatego, że czuliśmy się blisko Papieża. Ale dlatego, że on umierał. Przy innej osobie, w innej sytuacji to zdanie byłoby sloganem okraszonym całkiem niezłym, emocjonalnym patosem. Ale nie w tym przypadku. Ja to pamiętam. Nawet powiedzenie: "pamiętamy to wszyscy" w tym, jednym być może przypadku, jest pozbawione patosu. I nie jest populistycznym sloganem.

Piękny Papież. Tak w rozmowie ze mną ktoś niedawno go nazwał. Miał na myśli jego ostatnie ujęcia, kiedy na pomarszczonej twarzy starego i schorowanego człowieka malował się autentyzm, bez cienia udawania i gry. Ból, który oczyszcza, w jego przypadku ukazał całą prawdę jego życia. Do samego końca, od początku,  odkąd można zobaczyć go na zdjęciach, aż do ostatnich, tych z audiencji generalnej, z drogi krzyżowej i Wielkanocy, ten sam. To samo spojrzenie. Ten sam autentyzm.

Miałem przywilej, jak wielu spośród nas, jak cały Kościół, trwać przy nim i odprowadzić go do Domu Ojca.

Możemy być pewni, że nasz umiłowany Papież stoi obecnie w Domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi - tymi słowy zakończył homilię pogrzebową Papieża Jana Pawła II kard. Joseph Ratzinger. I ja nimi zakończę.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat