Krótko (ze zmęczeniem, ale też radością)
Półgodziny przed rozpoczęciem pisania tego tekstu wróciłem z Kotliny Kłodzkiej, gdzie byłem na wyjeździe z moim rocznikiem. Zmęczenie po podróży będzie katalizatorem słów, które teraz pojawią się na ekranie.
Las z drogami krzyżowymi pod miejscowością Bardo - wchodziliśmy nimi na górę z kaplicą objawień Matki Bożej o świcie, dnia 3-ego maja 2011 roku (podejście jest bardziej strome niż na zdjęciu) |
Po pierwsze jestem pod wrażeniem tego, co zachowało się w rejonie Kłodzka z dziedzictwa wiary i kultury w tamtym rejonie. Jeżeli nie widzi się kontrastu między tym, co jest na tamtych terenach, a tym co jest w pozostałych częściach kraju, dotkliwie przyciśniętego wojnami przez ostatnie pięć wieków, nie zrozumie się i religijnego charakteru więzi z ojczyzną, i zdecydowania w walce o utrwalenie polskich korzeni tego, wciąż spornego, terenu. Nie można zrozumieć Polski i jej ostatnich sześciu dekad bez tamtych terenów. Piękna Świdnica, piękny Krzeszów. Smutne, że nie wszyscy to doceniają. Ale te miejsca pięknieją. I można tam stać się piękniejszymi. Przez samo patrzenie.
Po drugie - "wybaczam, niech oni to wiedzą, że wybaczam" - te słowa powiedział kiedyś Kardynał Wyszyński. Od minionej Niedzieli moje serce się uspokoiło, bowiem pośród tęsknoty i wciąż obecnego smutku, z powodu podjętych wobec mnie decyzji, uświadomiłem sobie, a raczej Ten, który Jest mi to uświadomił, że Bóg, który zmartwychwstaje jest ze mną obecny we wszystkim. I widzi. I słyszy. I nic więcej mi nie potrzeba. A świadectwa ludzi, którzy mnie znają, znają sprawę i znają się na materii, której sprawy te dotyczą, przekonują mnie nieustannie, że nie ze wszystkimi ocenami muszę się zgadzać. Nie wszystkie są Dobre. A zatem, mam prawo i muszę powiedzieć, że wybaczam. I niech oni to wiedzą.
Pamiętałem w modlitwie