Jak myśli Matka?
Czy mogę go dotknąć?
To słowa matki. Wczoraj przeczytałem wywiad z mamą chłopca, któremu na imię Iwo. Iwo urodził się z trudem, okazało się, że nie oddycha. Pierwsze doznanie - reanimacja. Później szybka diagnoza - niedotlenienie mózgu. Dziecko miało obudzić się po kilku tygodniach.
Ciemna sala. Matka, która kilka godzin płakała pytając Boga, o co chodzi, pozostawiona jest samej sobie. Mijają godziny płaczu i tęsknoty za dzieckiem, które, ona nie wie, czy jeszcze zobaczy. Aż przypomniały jej się słowa, które usłyszała przed porodem od pewnej siostry zakonnej - "cokolwiek się wydarzy, potraktuj to jak dar od Boga". I matka się uspokoiła.
Od porodu minęły dwa dni. Spotkanie z lekarzem, mężem. Nerwy, wątpliwości. Litania dramatu - rurki, sączki, śpiączka, niepewność, zagrożenie, śmierć, upośledzenie.
I po tym wszystkim, kiedy pojawiają się pytania o ulgę w bólu dziecka, o przewidywanych powikłaniach, o przykrym widoku rurek i kabelków, matka mówi to, o co jej chodzi:
Czy mogę go dotknąć?
Matka wie, że dziecku obok wielu innych trosk i wyrzeczeń, najpotrzebniejsze jest jedno. Jej dotyk. Jej bliskość. Jej opieka. To ona, jej bicie serca jest dla dziecka całym światem. To jej bicie serca przywołuje świat, w którym spędziło całe dotychczasowe życie. To jej bicie serca wyznacza w świadomości i hiper-świadomości wewnętrzny i zewnętrzny rytm życia małego człowieka.
Taka jest Maryja. Dla każdego z nas. Gdy inni wątpią, stawiają diagnozy i radzą, ona wie, czego potrzeba.
Iwo żyje i jego rodzina jest szczęśliwa, chociaż doświadczana.
Iwo żyje i jego rodzina jest szczęśliwa, chociaż doświadczana.
Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim, którzy proszą Maryję i którzy potrzebują Matki.