Było to rok temu
Dokładnie rok temu do życia powołany został Cieniu. Cieniu... Moja ulubiona forma ekspresji bieżącej. Trudna? Trochę. Wymagająca? Pewnie, bo czytelnik zawsze jest wymagający. Satysfakcjonująca? Oczywiście.
Od razu były głosy, aby Cienia zlikwidować. Chciano Cienia zabić zanim się narodził. Wielu chciało jego eutanazji. Wieszczyli, że nic z tego nie będzie, uważali, że jest śmieszny. Nie wiedzieli sensu. Pamiętam to pytanie: "po co?". Po jakimś czasie, znajoma podpowiedziała, że kto pyta "po co?" coś się robi, niebawem zapyta "po co żyjemy?". Obok braku sensu w tych krytykach, było widoczne, że są próbą tamy, w pracy (czasem trudnej), która jednak jest moją pracą. Od pytania "po co robisz coś?" do pytania "po co żyjesz?" jest bardzo niedaleko.
Przecież od początku Cieniu miał wielu fanów, wiernych Czytelników. Został mocno doceniony. I sam się obronił. Wiele razy mnie zaskoczył. Wciąż czytany jest przez tak wielu ludzi. Każdego dnia. Każdego dnia odwiedzany jest przez stałe grono, mogę to powiedzieć, fanów i Czytelników. Bardzo mnie to cieszy. Czy jest formą kontaktu z ludźmi? Oczywiście, choć kulawą, niedoskonałą. Czy jest miejscem duszpasterstwa? No pewnie, acz znowu to powiem - niepełną, kulawą. Pozbawioną często (acz nie we wszystkich przypadkach) odbicia w relacji w świecie realnym. Czy znaczy coś dla mnie? Bardzo wiele. Każdego dnia mnie rozwija. Zmusza do pracy. Pracy dla. Zawsze kierowanej bezinteresowną przyjaźnią i szacunkiem, wobec każdego, kto może tu potencjalnie wejść. Zdradzę pewną tajemnicę, że piszę go też dla siebie. Jest dla mnie konieczny, kiedy pewne myśli chcę zapamiętać, albo rozwinąć. Często wracam na stronę Cienia.
Cieniu jest fajny. Lubię go. Lubię, bo stawia pytania i nie zostawia ich bez odpowiedzi, bo jest sobą, bo nie tworzy fikcji. Często mnie zaskakuje. Wiele rzeczy się jemu udało i udaje. Odnosi zwycięstwa. A porażki? Kto ich nie ponosi.
W sytuacji Cienia prawie ich nie ma. Bo czy porażką można nazwać krytykę? Nie. Porażka to tylko nieudany wpis. Tylko, co to znaczy "nieudany"? Wszystkie są czytane. Jedne mniej, inne więcej razy. Niektóre bym poprawił, inaczej napisał. Porażka? Tutaj nie odpowiem, bo byłoby to nieuczciwe.
Tak oto Cieniu egzystuje sobie (i innym) w internecie spokojnie już rok. Jako moja forma ekspresji. Jako moja forma dialogu. Moja forma obecności w wielkim internecie. I chciałbym, aby zawsze był formą obecności tutaj nie tylko całego mnie. Ale też Tego, który jest przede mną.
Chrystusa.
Którego wybrałem, Któremu zaufałem i Którego miłuję.
Dziękuję tym, którzy tu zaglądają. Przypominam o modlitwie. Módlcie się za mnie. No i oczywiście - ja się za Ciebie modlę codziennie, Drogi Czytelniku.
Od razu były głosy, aby Cienia zlikwidować. Chciano Cienia zabić zanim się narodził. Wielu chciało jego eutanazji. Wieszczyli, że nic z tego nie będzie, uważali, że jest śmieszny. Nie wiedzieli sensu. Pamiętam to pytanie: "po co?". Po jakimś czasie, znajoma podpowiedziała, że kto pyta "po co?" coś się robi, niebawem zapyta "po co żyjemy?". Obok braku sensu w tych krytykach, było widoczne, że są próbą tamy, w pracy (czasem trudnej), która jednak jest moją pracą. Od pytania "po co robisz coś?" do pytania "po co żyjesz?" jest bardzo niedaleko.
Przecież od początku Cieniu miał wielu fanów, wiernych Czytelników. Został mocno doceniony. I sam się obronił. Wiele razy mnie zaskoczył. Wciąż czytany jest przez tak wielu ludzi. Każdego dnia. Każdego dnia odwiedzany jest przez stałe grono, mogę to powiedzieć, fanów i Czytelników. Bardzo mnie to cieszy. Czy jest formą kontaktu z ludźmi? Oczywiście, choć kulawą, niedoskonałą. Czy jest miejscem duszpasterstwa? No pewnie, acz znowu to powiem - niepełną, kulawą. Pozbawioną często (acz nie we wszystkich przypadkach) odbicia w relacji w świecie realnym. Czy znaczy coś dla mnie? Bardzo wiele. Każdego dnia mnie rozwija. Zmusza do pracy. Pracy dla. Zawsze kierowanej bezinteresowną przyjaźnią i szacunkiem, wobec każdego, kto może tu potencjalnie wejść. Zdradzę pewną tajemnicę, że piszę go też dla siebie. Jest dla mnie konieczny, kiedy pewne myśli chcę zapamiętać, albo rozwinąć. Często wracam na stronę Cienia.
Cieniu jest fajny. Lubię go. Lubię, bo stawia pytania i nie zostawia ich bez odpowiedzi, bo jest sobą, bo nie tworzy fikcji. Często mnie zaskakuje. Wiele rzeczy się jemu udało i udaje. Odnosi zwycięstwa. A porażki? Kto ich nie ponosi.
W sytuacji Cienia prawie ich nie ma. Bo czy porażką można nazwać krytykę? Nie. Porażka to tylko nieudany wpis. Tylko, co to znaczy "nieudany"? Wszystkie są czytane. Jedne mniej, inne więcej razy. Niektóre bym poprawił, inaczej napisał. Porażka? Tutaj nie odpowiem, bo byłoby to nieuczciwe.
Tak oto Cieniu egzystuje sobie (i innym) w internecie spokojnie już rok. Jako moja forma ekspresji. Jako moja forma dialogu. Moja forma obecności w wielkim internecie. I chciałbym, aby zawsze był formą obecności tutaj nie tylko całego mnie. Ale też Tego, który jest przede mną.
Chrystusa.
Którego wybrałem, Któremu zaufałem i Którego miłuję.
Dziękuję tym, którzy tu zaglądają. Przypominam o modlitwie. Módlcie się za mnie. No i oczywiście - ja się za Ciebie modlę codziennie, Drogi Czytelniku.