Czy wolno zabijać? - zabijanie ducha
Jesienna aura, przejaśnienia w ogólnej szarości. Nieuchronnie nadchodzi zima. Zbliża się pierwszy i drugi dzień Listopada. Sobota.
Zza okien autobusu widać tłumy ludzi, którzy dokądś idą, gdzieś chcą pojechać. Niektórzy trzymają duże torby, w środku chryzantemy, znicze, gumowe rękawiczki i ogrodnicze instrumenty. Dwie siwe kobiety w tramwaju wiozą wiązanki z giełdy kwiatowej, obok nich siada mężczyzna. Zaczynają opowiadać sobie o grobach bliskich osób. Wydawałoby się obcy, a stają się jak rodzina.
I nagle kontrast
Przystanek autobusowy. Grupa dwudziestu osób spokojnie czekających na autobus. Pośród nich zdarza się ów jegomość o nazwie Kontrast. Urodzony w epoce, która wpoiła mu impregnację na transcendencję. W ręku komórka, druga ręka w kieszeni. Pusty dialog, jak codziennie. O tym, o czym mówi się codziennie. Tęsknota? Proszę księdza, ona umarła zanim się narodziłem.
Są miejsca i są czasy, które uczą nas pytania o Boga, o życie poza naszym światem, o sens tego życia. Nie w kosmosie, ale tu i teraz, ale gdzie-indziej i inaczej niż teraz.
Materializm praktyczny półwieku temu wmówił setkom młodym wówczas ludziom, naiwnym i dobrym, że Boga nie ma, że śmierć to rozsypanie naszych ciał na drobne cząsteczki, chemiczne pierwiastki. I żyjemy, aby umrzeć. I młody, dobry i naiwny człowiek uwierzył, że dzisiaj musi pracować, budować socjalizm, bo nic więcej po sobie nie zostawi. A kiedy przyjdzie czas śmierci, nie będzie miał już żadnej wartości.
Tak jak dzisiaj, wmawia się setkom dobrych i naiwnych ludzi, że tylko dzisiaj się liczy, że jutro jest koniec świata, umrą szybko, bezboleśnie, a ich życie teraz ma wartość i moc. Siłę pokonywania wszystkich granic. I okłamuje się wciąż, dobrego i naiwnego człowieka.
I umiera człowiek, który wierzył w socjalizm. W jego oczach tęsknota. Kogoś zabił. Czegoś mu brakuje. Socjalizmu i praktycznego materializmu już przy nim nie ma. Poszedł sobie, porzucając swoje dzieci. W szpitalach, w hospicjach, domach starców już nie obchodzi ich porzucony i tęskniący za ludzkim uczuciem stary człowiek.
Za pięćdziesiąt lat pójdą również i technokraci. Pozostawią setki porzuconych, osamotnionych i wygłodniałych ludzi. Będą patrzeć wzrokiem, który widzę dzisiaj w szpitalach. Tych samych. Kogoś im będzie brakowało. A ja pozostaję z pytaniem, jak tego Kogoś im dać.
Nie brońcie się przed Bogiem. On zwyciężył świat. I Was zwycięży.