Osamotnieni
Opuszczone serca i opuszczeni ludzie to o wiele bardziej przygnębiający mnie widok niż opuszczone domy. Kiedy widzimy opuszczone domy, od razu widzimy wielką ich historię.
Pamiętam taki widok parę lat temu w Zakopanem, kiedy szedłem w kierunku skoczni i w zachodzącym słońcu widziałem stare drewniane domy, ciemne, ponure. Straszące miasteczko w tym kurorcie życia, sportu i aktywności. Kto tu mieszkał? Dlaczego dom jest pusty?
Od razu dostrzegamy w wyobraźni plejadę historii i wytłumaczeń, być może czasem nawet twarze, imiona i nazwiska.
Jakie wrażenie wywołują opuszczone domy. Do największego chyba kompleksu opuszczonych domów w Europie, do Czarnobyla ciągną setki turystów. Płacą, aby przejechać hermetycznym autokarem po wymarłym mieście. Patrzą na opuszczoną przeszłość. Czy zastanawiają się nad ludźmi?
Ludzie opuszczeni, osamotnieni to o wiele trudniejszy widok. I chyba raczej wolimy ich unikać. Zdaje mi się, że z trudem odpowiadamy na to wołanie drugiego człowieka o to abyśmy byli. I nic więcej.
Jak być, przy człowieku, który opuszczony i porzucony jest sam w szpitalu lub hospicjum, słabnie i nie ma siły aby szukać tych, co poginęli. Teraz tylko czeka na Samarytanina, który przyjdzie.
Jak być, przy człowieku, który porzucony przez świat, odrzucił wszystko co miał i imię czasem nędznych wartości wybiera życie nędzarza. Śmierdzi, śpi pod mostem, jeździ komunikacją miejską - żeby się ogrzać.
Jak być przy człowieku, któremu umarła nadzieja. Jedno ludzkie słowo, jeden niezmazany fakt przekreśla czasem całe lata. Trudno sobie czasem nawet wyobrazić bardzo empatycznym ludziom ból człowieka, którego odrzuca drugi człowiek, ten najbardziej bliski. I to pytanie, które z jednej strony nie znosi banału, a z drugiej nie ma odpowiedzi oprócz zasłuchanego milczenia - "dlaczego".
W przededniu Bożego Narodzenia trzeba to dopowiedzieć. Historia sprzed dwóch tysięcy lat, trudna do zrozumienia jak ludzkie losy, pokazuje dobitnie i wyraźnie, że jest nadzieja, że te wątpliwe kroki mają swoje dopełnienie. Że jest On - i On, Jezus z Nazaretu, przywraca nadzieję światu.
Po dobrym Adwencie
Buon Natale!
Pamiętam taki widok parę lat temu w Zakopanem, kiedy szedłem w kierunku skoczni i w zachodzącym słońcu widziałem stare drewniane domy, ciemne, ponure. Straszące miasteczko w tym kurorcie życia, sportu i aktywności. Kto tu mieszkał? Dlaczego dom jest pusty?
Od razu dostrzegamy w wyobraźni plejadę historii i wytłumaczeń, być może czasem nawet twarze, imiona i nazwiska.
Jakie wrażenie wywołują opuszczone domy. Do największego chyba kompleksu opuszczonych domów w Europie, do Czarnobyla ciągną setki turystów. Płacą, aby przejechać hermetycznym autokarem po wymarłym mieście. Patrzą na opuszczoną przeszłość. Czy zastanawiają się nad ludźmi?
Ludzie opuszczeni, osamotnieni to o wiele trudniejszy widok. I chyba raczej wolimy ich unikać. Zdaje mi się, że z trudem odpowiadamy na to wołanie drugiego człowieka o to abyśmy byli. I nic więcej.
Jak być, przy człowieku, który opuszczony i porzucony jest sam w szpitalu lub hospicjum, słabnie i nie ma siły aby szukać tych, co poginęli. Teraz tylko czeka na Samarytanina, który przyjdzie.
Jak być, przy człowieku, który porzucony przez świat, odrzucił wszystko co miał i imię czasem nędznych wartości wybiera życie nędzarza. Śmierdzi, śpi pod mostem, jeździ komunikacją miejską - żeby się ogrzać.
Jak być przy człowieku, któremu umarła nadzieja. Jedno ludzkie słowo, jeden niezmazany fakt przekreśla czasem całe lata. Trudno sobie czasem nawet wyobrazić bardzo empatycznym ludziom ból człowieka, którego odrzuca drugi człowiek, ten najbardziej bliski. I to pytanie, które z jednej strony nie znosi banału, a z drugiej nie ma odpowiedzi oprócz zasłuchanego milczenia - "dlaczego".
W przededniu Bożego Narodzenia trzeba to dopowiedzieć. Historia sprzed dwóch tysięcy lat, trudna do zrozumienia jak ludzkie losy, pokazuje dobitnie i wyraźnie, że jest nadzieja, że te wątpliwe kroki mają swoje dopełnienie. Że jest On - i On, Jezus z Nazaretu, przywraca nadzieję światu.
Po dobrym Adwencie
Buon Natale!