Zmiana dekoracji, czyli ostatni tydzień Adwentu

Dzisiaj w nocy nastała poważna zmiana. Chociaż mamy wciąż Adwent, chociaż dalej czekamy na Narodzenie Jezusa, zmienia się klimat tego oczekiwania.

Co się zmieniło?

Pierwsza rzecz dotyczy głównej postaci tego okresu. Do dzisiaj przewodnikiem w drodze do Narodzenia Pańskiego był Jan, zwany Chrzcicielem. Mówił do nas: "wyprostuj swoje życie, wyprostuj i oczyść swoją relację z Panem Bogiem".

Tak było. Co jest teraz?

Główną bohaterką tego czasu jest Matka Pana. Ciekawe, w tym ostatnim tygodniu Adwentu w Mszale i w Brewiarzu każdy dzień zdaje się być policzony. Każdy dzień ma osobną teologię, przesłanie. Każdy ma inną medytację, inaczej inspiruje. Wszystko jest przygotowaniem na Wydarzenie, które zmienia oblicze świata.

Wczoraj mówiłem do kleryków homilię i jedną myśl chciałbym przytoczyć. Skraca się dystans do Bożego Narodzenia. Dla wielu z nas, wielu naszych domów i środowisk, to nie tylko radosny czas, ale jedno z najważniejszych świąt w roku. Nie tylko dla wierzących. Coraz częściej słychać kolędy, na ulicach trwają już od dawna festiwale świateł i choinek. Wszystko zdaje się być gotowe. W naszych domach ten czas upłynie na sprzątaniu, gotowaniu, pracy.

A jednak warto ponownie doświadczyć Bożego Narodzenia

Chrystus przyszedł na świat do każdego z nas. W naszych sercach tkwi świadectwo o Narodzeniu Pana, o tym Bożym Narodzeniu, które przeżyliśmy świadomie i osobiście. Kiedy Bóg nas uwiódł i zakochaliśmy się w Nim. Jeżeli ten czas, ostatnie dni Adwentu poświęcimy w jakimś stopniu na przypomnienie sobie tego momentu i jego odśnieżenie, odkurzenie, to faktycznie z powrotem zagości w nas i między nami Boże Narodzenie.

Trwajmy przy brzemiennej Maryi, przypomnijmy sobie po raz kolejny fakt Narodzenia Jezusa. Kiedy w moim życiu Narodził się Bóg? To pytanie niech na dzisiaj i na kolejne dni pozostanie otwarte.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat