Nie zatrzymuj mnie...


Ten obraz ilustruje scenę między Jezusem a Marią Magdaleną. Jezus mówi: "nie zatrzymuj mnie" - noli me tangere. Jednocześnie dość zdecydowanym gestem powstrzymuje Marię przed jej własnym planem. Pouczająca jest ta scena. Szczególnie, kiedy patrzę na Marię Magdalenę. Ona nie przymuszała Jezusa, jak choćby uczniowie w Emaus. Nie było jej to też potrzebne.


Na parafię przychodzi przesyłka. List i gazetka. Kobieta w liście do proboszcza i wikariuszy przekonuje o konieczności intronizacji Chrystusa na Króla Polski i zachęca do lektury przysłanej przez siebie książki. Nota bene, książki, która zawiera treści sprzeczne z nauczaniem Kościoła (biorąc pod uwagę całość nauczania od jego początków, aż po dzień dzisiejszy).

Na początku roku w internecie pojawiły się informacje o Kościele w USA w związku z zerwaniem przez tamtejszy episkopat rozmów z rządem w sprawie finansowania zabiegów in-vitro przez placówki katolickie. Pomimo sprzeciwu Kościoła, część wiernych udzieliła pomocy i wsparcia projektowi prezydenta. Zwolennicy projektu mówili, że hierarchia musi uczyć się postępowości od wiernych.

Obie sytuacje pokazują częsty brak, który mamy w swojej relacji względem Kościoła. "Wiem lepiej". Czasem to "wiem lepiej" jest ze szkodą dla Kościoła, dla wspólnoty, dla moich bliskich i dla mnie samego. Otóż człowiek, który wprowadza jakiś podział we wspólnocie pierwszy odczuwa skutki tego podziału. Jestem agresywny, stanowczy w sprawach, w których nie powinienem - zostaję odizolowany. Wreszcie mogę stać się ofiarą własnej agresji.

Kościół jest wspólnotą.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Czasem trzeba rozsypać świat

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu