A jeżeli nie wierzę? (3)
Zauważyłem, że coraz częściej wracają proste pytania, coraz częściej pytamy o fundamenty.
Okazuje się, że zreformowany język, bliższy kulturze współczesnej Europy, choć jest "lższejszy" w rozumieniu, czytaniu, jest często poparty przykładami, które utrudniają rozumienie sensu.
Na Rok Wiary zatem powróćmy do fundamentów.
To kolejny cykl z okazji wydarzenia, jakim jest Rok Wiary ogłoszony przez Benedykta XVI.
A co w sytuacji, kiedy nie wierzę?
Czy w ogóle można nie wierzyć?
Takie pytania padają często. Często je stawiamy, albo słyszymy. I rzeczywiście, zdaje się, że w takiej sytuacji nie ma o czym rozmawiać, przynajmniej w temacie wiary. Ale warto zastanowić się, co rozumiemy przez ten termin, kiedy takie sformułowanie pada.
Wiara kojarzy się często z określonym przez daną religię zestaw podany do wierzenia. "Nie wierzę" jest wówczas podobne do gestu, jaki wykonujemy, kiedy ktoś podsuwa nam talerz z jedzeniem, na które nie mamy ochoty. "Nie, dziękuję - nie będę dzisiaj jadła/jadł".
"Nie wierzę" = "nie jestem głodny"
Albo nawet "to mi nie zasmakuje". Okazuje się, że wiara, szczególnie wiara w Jezusa Chrystusa głoszona przez Kościół jest dzisiaj tak wypaczona, że często odsuwamy ten talerz z podanym nam super-posiłkiem.
Dlaczego tak się dzieje?
Zdaje się, że często mamy poczucie dobrobytu. I kiedy młodym ludziom jest dobrze, wszystko mają, są hepi to kiedy nałożymy na ten błogostan formę religii, która akcentuje prośbę, cierpienie, niedostatek i jest jeszcze Ewangelią dla ubogich, to wtedy się okazuje, że sorry, nie dla mnie ta bajka.
Ja mam stać się ubogi?! Je jestem Ubermensch! Jestem Nadczłowiekiem!
W filozofii, którą uprawiał Fryderyk Nietsche ta kategoria była zasadnicza - człowiek dąży do tego, żeby być "Nadczłowiekiem". Kimś PONAD innymi. PONAD samym sobą. W takiej wizji świata, chrześcijaństwo było odwrotem od celu człowieka, którym sam jest miarą swojej wielkości.
Trzeba coś sobie jasno powiedzieć
Śmierć zawsze dla człowieka była i jest granicą wielkości. Może wygrać z sumieniem, Bogiem, może wygrać z sobą nawet. Ale śmierci nie pokonał i nie pokona. Choćby wobec śmierci NADCZŁOWIEK musi powiedzieć - przegrałem.
A zatem...
Nie jesteśmy nadludźmi dzięki pieniądzom, własnemu urodzeniu, własnym czynom. Jeżeli gdziekolwiek mamy szukać drogi do zwycięstwa z tym, co nam odbiera ludzką godność, wieczność, świętość, przebóstwienie - to jedyną drogą słuszną jest Chrystus Droga.
Bez tego nie uwierzysz.