Biedak zawołał i Pan go wysłuchał

Biedak zawołał i Pan go wysłuchał
Kiedy wołam do Boga, trzeba bym stawał przed Nim w postawie biedaka. Bym wiedział, że nic sobie samemu nie zawdzięczam. Że to On, Sprawiedliwy Sędzia, jest moim Panem, że od Niego wszystko zależy. W Jego rękach moje zbawienie.

Biedak musi zawołać. Wołanie biedaka jest wołaniem jego serca. Jest też głosem. Głosem mającym początek we mnie, a skierowanym do Boga, który słyszy nawet najbardziej niedosłyszalny szept.
Do kogo wołam? Wołam do Pana. Jeżeli On jest moim Panem, to choć wołam, zdaję się na Jego wolę. Nieobłudnie. Z całą pokorą. „Wiem, że Ty wiesz lepiej”. „Skoro wołam, to zdaję się na Ciebie”.
Jakie jest oblicze Pana? Jest sprawiedliwe. Mogę wołać o coś, co jest uzasadnione sprawiedliwością. Ale sprawiedliwością doskonałą – Bożą. Nie oko za oko. Raczej miłość tam, gdzie jej brakuje. Zrozumienie tam, gdzie go brakuje. Pokój tam, gdzie go brakuje. Przebaczenie tam, gdzie go brakuje.

Pan mnie zna. Dlatego słucha wołania biedaka. Bo zna go w całości. Wie, jaka jest prawda. Zna mnie. I mnie słyszy. Nie słyszy mnie niekreślone Jego „ucho”, ale On cały mnie słyszy. Jak cały wołam, krzyczę, tak On cały mnie słyszy.

I wreszcie – wysłuchuje. Całych litanii moich wołań. Nie tylko słyszy, ale wysłuchuje. Wie, że nawet gdy świadczą o mojej małości, mizerii, to mówią o mnie i moim pięknie. Przecież piękno biedaka objawia się w tym, że tęskni za tym, co może wyzwolić go z biedy.


Piękno biedaka ujawnia się w jego wołaniu.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat