Jak będzie w niebie?
Dlaczego w Niebie nie będzie małżeństw?
Ponieważ ustaną dwa ich cele konstytucyjne – wzajemne
wzrastanie w miłości i płodność. W Niebie będziemy patrzeć na Miłość, w 100%
będziemy nią obdarowani w 100% będziemy się nią dzielić. Nie potrzeba będzie
protez miłości, jakie człowiek buduje na ziemi – chwalebnych i zbawczych, ale
protez.
Ewangelia dzisiejsza jest Ewangelią nadziei. W pierwszym
czytaniu słyszymy wyznanie wiary w obliczu męczeństwa. Trzeba dodać, że wiara w
nagrodę za męczeństwo jest bardzo późnym odkryciem. Ale jednocześnie jest
oczywistą konsekwencją Bożej sprawiedliwości – jeżeli coś cierpię z miłości i
ze względu na bojaźń Bożą, oczywiste jest, że Wszechmogący znajdzie sposób by
to nagrodzić.
Celowo podkreślam ten przymiot Boga – Wszechmogący. Warto
sobie uświadomić Jego Wszechmoc w kontekście niewiary saduceuszów, która nam
się dzisiaj pokazała w Ewangelii.
Wątpliwość dotycząca zmartwychwstania jest nam bliższa, niż
pozornie się wydaje. Przecież często próbujemy sobie jakoś wyobrazić świat „po
tamtej stronie”. Albo używamy do tego ludzkich skojarzeń i wtedy radość nieba kojarzy
nam się trochę po mahometańsku – „wino, kobiety i śpiew”. Albo dostrzegamy
sprzeczność takiego wyobrażenia z objawieniem, dochodzimy do wniosku, że „nic
tam nie będzie” i wtedy oczywiste się wydaje, że to straszna nuda. Niektórzy
wtedy z przekonaniem mówią, że w takim układzie, to lepsze już jest piekło.
Niebo jednak dalekie jest od naszych wyobrażeń. Jakie jest?
Tego nie wiem. Ale potrafię wyobrazić sobie, przypomnieć swoje poczucie
szczęścia – życzliwości innych, bezpieczeństwa, poczucia, że wszyscy wkoło mnie
kochają i ja ich też kocham. To o takie Niebo chodzi. Niebo, które
autentycznie, niezmiennie zaspokoi wszelki mój głód. Wszelkie pragnienia –
bycia kochanym, chcianym, potrzebnym. Zaspokoi „ból egzystencji” z myśli
Sartre’a.