XXII Niedziela zwykła 2015
(Mk 7,31-37)
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.
Zwróćmy uwagę na kolejność wydarzeń: bezimenni ludzie przynoszą chorego do Chrystusa, On bierze głuchoniemego na bok, gdzie mogą spojrzeć sobie w oczy, spotkać się bezpośrednio, poźniej przez gesty i słowa Jezus dokonuje, sprawia, że głuchoniemy zostaje uzdrowiony.
Jezus wydobywa nas z zamknięcia. Zamknięciem największym jest życie bez miłości, bez wiary i w konsekwencji bez nadziei. Głuchoniemy żyje w zamnięciu nie tylko przed ludźmi, ale też przed światem stworzonym. Słowa, które wypowie Jezus dowodzą, że największym dramatem jest zamknięcie tego człowieka od wewnątrz. Dlatego "Effatha" dokonuje cudu, dokonuje niemożliwego, bo otwiera człowieka w jego najintymnijeszym miejscu - w sercu.
Ktoś głuchoniemego przyprowadził do Mistrza. Czyli chociaż głuchoniemy był zamknięty, ktoś na niego się otworzył, zainteresował. Przyprowadził go do Jezusa. Możemy kogoś przyprowadzić do Niego przez modlitwę.
Jezus bierze na osobności głuchoniemego. Czasem zastanawiamy się, dlaczego niektóre sprawy nie "załatwiane" sa przez Jezusa natychmiast, na naszych oczach. W tej Ewangelii mamy jedną z odpowiedzi na tę kontrowersję. To Jezus uzdrawia, otwiera. Nie tłum.
I wreszcie gesty. Po co? Dla reszty. Z nich ma pochodzić uwielbienie Boga. Spowodowane wielkością Jego działania poprzez najprostsze z najprostszych
znaków. Przez wodę, chleb, dłonie i słowa Bóg wchodzi w życie każdego z nas.
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.
Zwróćmy uwagę na kolejność wydarzeń: bezimenni ludzie przynoszą chorego do Chrystusa, On bierze głuchoniemego na bok, gdzie mogą spojrzeć sobie w oczy, spotkać się bezpośrednio, poźniej przez gesty i słowa Jezus dokonuje, sprawia, że głuchoniemy zostaje uzdrowiony.
Jezus wydobywa nas z zamknięcia. Zamknięciem największym jest życie bez miłości, bez wiary i w konsekwencji bez nadziei. Głuchoniemy żyje w zamnięciu nie tylko przed ludźmi, ale też przed światem stworzonym. Słowa, które wypowie Jezus dowodzą, że największym dramatem jest zamknięcie tego człowieka od wewnątrz. Dlatego "Effatha" dokonuje cudu, dokonuje niemożliwego, bo otwiera człowieka w jego najintymnijeszym miejscu - w sercu.
Ktoś głuchoniemego przyprowadził do Mistrza. Czyli chociaż głuchoniemy był zamknięty, ktoś na niego się otworzył, zainteresował. Przyprowadził go do Jezusa. Możemy kogoś przyprowadzić do Niego przez modlitwę.
Jezus bierze na osobności głuchoniemego. Czasem zastanawiamy się, dlaczego niektóre sprawy nie "załatwiane" sa przez Jezusa natychmiast, na naszych oczach. W tej Ewangelii mamy jedną z odpowiedzi na tę kontrowersję. To Jezus uzdrawia, otwiera. Nie tłum.
I wreszcie gesty. Po co? Dla reszty. Z nich ma pochodzić uwielbienie Boga. Spowodowane wielkością Jego działania poprzez najprostsze z najprostszych
znaków. Przez wodę, chleb, dłonie i słowa Bóg wchodzi w życie każdego z nas.