XXXI Niedziela zwykła
XXXI Niedziela zwykła
(Łk 19,1-10)
"[...]Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu[...]"
Ludzie w Zacheuszu widzą tylko grzesznika. Są takie zachowania, które na długo nas szufladkują. "Kłamca", "pijak", "złodziej", "nigdy nie można na nim polegać", "obibok", "zdrajca".
Ile razy słyszałeś: "Ty zawsze taki jesteś!"?
"TY ZAWSZE"
Jezus przechodzi przez najniżej położone miasto świata. Depresja. W tej depresji jest człowiek tak niski, tak zmarginalizowany, że tylko wspięcie się na drzewo jest dla niego nadzieją, na to, że przynajmniej zobaczy Mistrza.
Czemu tam wszedł? Może z ciekawości. Inni mu nie pozwalali, to może z przekory - "a i tak Go zobaczę!". Może miał w sercu pragnienie zmiany. Nie wiem.
Wiemy jedno - tylko jedna osoba go zna, Jeden zwraca się do Zacheusza po imieniu. Jezus mówi w samo centrum krzyczącego serca Zacheusza - "zejdź, bo chcę być dzisiaj w Twoim domu".
Zejdź! Zejdź z drzewa swoich kompleksów, swojego zamknięcia. Zejdź z tego, co blokuje Cię przed sąsiadami, rodziną, żoną, księdzem, Twoim bratem i siostrą. Zejdź z drzewa swego grzechu. Zejdź.
Na drzewie nie dowiesz się, jak prosto jest zrzucić z siebie ciężar.
Jezus idzie do Zacheusza. I tak jak bierze na siebie jego zaszufladkowanie ("[...] do grzesznika poszedł w gościnę[...]"), tak łatwo bierze ciężar depresji Zacheusza na siebie.
Odwagi!