Graffiti na konfesjonale
"Zbeszcześcili Kościół" - co jakiś czas można usłyszeć o wandalach, którzy myślą, że przez mazanie po ścianach cokolwiek zmienią. Socjalistyczny zwyczaj ogłaszania manifestów na ścianach jest popularny w świecie zachodnim i co jakiś czas daje o sobie znać w przestrzeni publicznej niszcząc elewacje mniej lub bardziej szlachetnych, historycznych konstrukcji.
Wielu z nas ma pełne przekonanie, że film "Kler" nie wywoła wielkich zmian w poglądach ludzi. Z reguły ci, którzy nie chodzą do kościoła i z Kościołem nie chcą mieć za wiele wspólnego, w filmie znajdą potwierdzenie swoich uzasadnionych lub nieuzasadnionych opinii. Wierzący, choć nieco skrzywieni, wyjdą z kina z jednakowo ukierunkowaną wiarą, której zapewne na seansie nie zostawią w fotelu.
Czy są zatem jakieś skutki oglądania dzieła Smarzowskiego?
Są!
Wspomniałem jakiś czas temu, że dla mnie największą ofiarą filmu jest sakrament pokuty. Spowiedź w filmie ukazana jest przez pryzmat księdza skacowanego oraz żyjącego podwójnym życiem. Forma, w jakiej film wypowiada się o sakramencie uzdrowienia naszego sumienia i relacji z Ojcem nie pozostawia dla widza wątpliwości: "ci panowie nie mają ci nic do zaoferowania, a nawet mogą zdeprawować twoje dzieci".
Ten smutny obraz bardzo delikatnej przestrzeni jaką jest spowiedź nie zniszczy jej obrazu u wierzących i nie rozbudzi potrzeby u niewierzących. Te dwie grupy jednak stanowią część społeczeństwa. Mniej więcej po 20%. Zatem jest grupa pośrednia, są to ci, których wiara i religijność, a zatem i życie sakramentalne są bardziej intuicyjne. To grupa ludzi, którzy trafią do kościoła dwa razy w roku - na palemkę i święconkę. Co jakiś czas pojawią się na ślub lub pogrzeb, ponieważ takie wydarzenia zobowiązują do osobistego stawiennictwa.
Właśnie ta grupa wchodząc do kościoła zobaczy popisany nędznym graffiti konfesjonał, ilekroć ich wzrok padnie na ten mebelek wstawiony dla ratowania dusz. Nie będą w nim widzieli pomocy służącej ich ratunkowi, pomocy dającej uwolnienie od ciężaru grzechu, nie zobaczą w nim łodzi ratunkowej. Zobaczą kujący kaktus - pozostałość po "tfurczości" Smarzowskiego.