Ecclesia "militans"? Dlaczego jestem na "nie" w przenoszeniu rzeczywistości walki duchowej na relację wiara-kontrkultura

Narastające emocje i chęć wybrania metody konfliktu/wojny narasta z każdym dniem w społeczeństwie. Ci sami ludzie, którzy mówią "powinniśmy być bardziej jedno, bardziej zgodni" za chwilę rzucają się komuś do gardła, na przykład wtedy, kiedy delikatnie wspomni, że taka idylla to albo utopia, albo zamordyzm.

To samo dotyczy innej naszej narodowo-katolickiej tęsknoty: jeden głos w Kościele, który byłby ratunkiem od wszelkiego złego, taki jak Prymas. Nie będę mówił tu o względach osobowościowych i tym, że tęsknota, za tym, że ktoś za mnie zdecyduje jest nie męska, nie wolnościowa i nie ludzka. Nie chrześcijańska.

Metoda wojny i konfliktu jest propagowana przez niektóre kręgi w Kościele, zwłaszcza ogarnięte pewną tęsknotą za opowieściami dziadków o pełnych kościołach i milionowych procesjach. Znowu trzeba by wspomnieć o mniejszej liczbie parafii oraz innym charakterze religii w społeczeństwie przed rewolucją przemysłową, a zwłaszcza charakterze religii w Polsce.

Metoda wojny i konfliktu jest prosta, ciekawa, fajna, użyteczna. Ale Jezus jej nie wybrał. Myślę, że nie muszę przypominać sceny z Jerozolimy, wcześniej próby "koronacji" Jezusa (namaszczenia na króla, będąc precyzyjnym). I tu jest kropka.

Wybór metody wojny, metody TEGO ŚWIATA, było wynikiem aberracji, wchodzenia metod tego świata w realia Kościoła, choćby dlatego, że Państwo Kościelne prowadziło wojny i zbierało podatki. Innymi słowy: to, że Kościół pobłogosławił konflikt jako metodę dialogu, było wynikiem wielowiekowej korupcji, jakiej dokonał Pepin Krótki.

Sobór Watykański II, mogąc skupić się bardziej na Ewangelii niż na polityce oraz prawie. Wcześniej prawo stanowione przez Kościół miało rolę tego, co dzisiaj jest prawem międzynarodowym. Sobory - zwłaszcza w Kostancji, Ferrarze-Florencji, Trydencie - miały rangę konferencji pokojowych. Kiedy znikła korupcja - Państwo Kościelne - znikła odpowiedzialność, Kościołowi niepotrzebna - regulowanie ładu ziemskiego - Kościół mógł zająć się sobą. Zwłaszcza, że czasy "są jakie są".

Nielubiany przez wielu ogarniętych sentymentem zwolenników triumfalizmu Kościoła ostatni Sobór wybrał inną drogę niż walkę. Wybrał drogę rozwoju, która wyzwalała z poprzednio przyjętej pozycji jeża. Każdy gracz w gry strategiczne, miłośnik wojen wie, że najprościej atakuje się wojsko zebrane w miejscu i niemobilne. Taka jest sytuacja jeża, fortecy, twierdzy. Prędzej, czy później padnie, bo się nie rozwija, nie idzie naprzód.

Kościół-twierdza może skutecznie się broni, chociaż na krótką metę, ale również działa w sposób odwrotny do zadanego nam przez Jezusa. Co jest dla zlaicyzowanego, wojującego świata atrakcyjnego w kującym jeżu?

Czego dziś szuka człowiek w zlaicyzowanym świecie? Co jest szansą Kościoła i każdego z nas, aby podjąć dialog z innymi?

1) Szacunek i PRAWDZIWA Miłość, pomimo różnic;
2) Nadzieja na więcej, której nie może dać nic materialnego;
3) Droga rozwoju, z celem wykraczającym poza granice konsumizmu.

Szerzej wkrótce w mojej książce, którą przygotowuję, ale która potrzebuje wiele Waszej modlitwy.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Czasem trzeba rozsypać świat

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu