PrzeginaMY - czyli prośba o pozytywny przekaz duchowości

Bardzo dziękuję moim nauczycielom i edukacji szkolnej w "moich czasach". W czasach mojej podstawówki i gimnazjum była moda na asertywność i tłumaczenie dzieciom oraz młodzieży w sposób mądry krytycznego podejścia do opinii tłumu. Uważam tą umiejętność za niezwykle cenną, pozwala mi ona zdecydowanie określać granice swojej pracy, poglądy, jednocześnie szanując innych. Ona nauczyła mnie, że jak nie chcę narkotyków, to mam odmówić, nie iść za tłumem. Ona nauczyła mnie, że jak tłum gdzieś biegnie, choćby najpobożniejszy, to nie zawsze jest dobrze z tym tłumem biec. A już na pewno nie wrzeszczeć. Nauczyłem się krytycznego myślenia. Ale też nauczyłem się, że krytykanctwo nie świadczy dobrze o człowieku.

Orędzie bez-cnót

Żałuję, że zapominamy o kształtowaniu konkretnych cech, które pomagają w lepszym życiu, ale też na drodze do świętości. Niestety obecnie nie mówimy o cnotach (asertywność do nich należy), rzadko mówimy o słuchaniu, cierpliwości. Cnoty i pozytywne mówienie o nich (np. o punktualności, sumienności, uczciwości) są podstawą naszego wewnętrznego rozwoju. Pozytywnego patrzenia na zbawienie, niemarnowania czasu tu na ziemi.

Czym dzisiaj jest świętość?

W domu

Definicja świętości w domu, życia duchowego polega w zasadnie na jednej rzeczy: ładnego mówienia paciorka. Wielu rodziców jest tak przygotowywana przez swoich księży w parafiach, np. podczas kazań. Uczymy odtwórczego przeżywania religijności. Odtworzenie Ojcze nasz w dzieciństwie, w dorosłości odtwarzanie nauczania Kościoła. "I cacy". Produkcja idzie.

Co rodzice mogą powiedzieć dzieciom o życiu duchowym? O rozwoju duchowym? O muzyce, plastyce, językach - mówi się mnóstwo. O rozwoju fizycznym, byciu "fit", kopaniu w piłkę - pakiet podstawowy młodego człowieka w szkole zawiera przynajmniej kilka dodatkowych zajęć z różnych dziedzin. A kto myśli o duszy?

Jak rodzice mają mówić o życiu duchowym? Co słyszą w kościele?

W kościele

Mam wrażenie, że skupienie na problemach "nieobecnych wiernych" czasami w kaznodziejstwie przeważa. Regularnie uczestniczący we Mszach świętych wierni wciąż (to moja ocena, wiem, że zmienia się to na plus) słyszą więcej o tym, czego nie robić, natomiast zdecydowanie za mało słyszą o tym, co robić warto i dlaczego. To jest właśnie nauka o cnotach, czyli takich naszych umiejętnościach, których rozwój jest Panu Bogu miły. Takich umiejętnościach, dzięki którym bardziej kochamy, bardziej dajemy siebie innym, bardziej rezygnujemy z własnej wygody.

Może gdybyśmy pamiętali o pozytywnym orędziu Jezusa (Łk 6,31: "Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!") znaleźlibyśmy więcej punktów stycznych z osobami, które unikają kościoła, bo boją się, że znowu będą mieszane z błotem.

Wskazać nadzieję i ścieżkę

Rozwój cnót to modne zagadnienie, które sprzedają bez-bożni duchowni (nie ma w tym nic obraźliwego) w postaci kursów i treningów. Model "stawania się lepszym" jest popularny dlatego, że ludzie chcą świętości. Chcą się wewnętrznie rozwijać. Co jednak słyszą w Kościele? Zdaje mi się, że chociaż świat podkrada zbawienne pomysły Kościoła wyrosłe na Objawieniu nie mamy dość siły przebicia, aby udowodnić swoje prawa autorskie.

Czytałem poradnik skandynawskiego guru coachingu. Książka napisana żywiołowo, zachęcająca, dająca nadzieję. Nie ma tam określeń "nie możesz", "świat jest zły". Jest mnóstwo wiary w człowieka, jego energię, motywowania. Dasz radę! Nie udało się, dzisiaj, uda się jutro. Zaczynaj od nowa! Jakbym czytał mistrzów duchowości. Tylko uwspółcześnionych. I bez Boga, oczywiście.

Wszyscy w Kościele maMY problem. Celowo podkreślam to "my", ponieważ to NASZ problem. Mamy problem z udowadnianiem człowiekowi jego wartości przed Bogiem. Udowadnianiem, że warto się starać. Albo prezentujemy antropologię nie-mocy człowieka, uwikłanego w grzech, niezdolnego do obrony przed nim. Albo zrzucamy całą odpowiedzialność za grzech świata na poszczególne jednostki.

Prawda jest inna. Prawda jest cnotą. Prawda jest trudna. Uczciwość, wierność, uczynność - to terminy, o których trudno się mówi. Sądzę jednak, że warto. Ucząc o cnotach, ucząc o wzroście w dziedzinie codziennych prostych rzeczy, motywujemy. Sprawiamy, że w stanie łaski uświęcającej mamy coś do wypracowywania. A spowiedź nie jest tylko "prysznicem", czy "pralką". Jest kołem zachowym duchowości. Nie jest przedpokojem dla Eucharystii, ale Sakramentem, który pozwala usłyszeć, że idę drogą, która mnie przemienia.

Podsumowując chcę zachęcić do pozytywnego mówienia o duchowości, bez formalizmu i negacji naszych, ludzkich możliwości. Jednocześnie przestrzegam przed prostą ścieżką mówienia o duchowości jedynie w kategoriach grzechu i powstrzymywania się od niego.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Czasem trzeba rozsypać świat

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu