Czy warto coś robić, czyli komentarz Cienia do Koheleta, część pierwsza (Rozdział 1)

Słowo się rzekło, zadanie przede mną nie małe. Szczególnie, że czasu ostatnio mam coraz mniej. Mam nawet postanowienie na Wielki Post pisać mniej tutaj (tzn. na pewno niecodziennie, jak dotychczas), z tego prostego powodu, że w tym czasie będzie coś ważniejszego. Zbliża się Wielki Post i więcej muszę oddać siebie Bogu. Szczególnie, że oddam coś, co lubię i cenię.

Wstęp --> kliknij

Tajemnica Koheleta

To, kim jest Kohelet, pomimo tego, że wiele o sobie mówi, pozostanie zapewne nigdy nieodkryte. Pewne jest, że pełni ważną funkcję w Jerozolimie, zapewne albo na dworze, albo w świątyni. Może być potomkiem króla, jednak żadne źródła nie wspominają o tym, żeby jakiś król pozostawił po sobie spisane lub podyktowane dzieło. Imię, jakie mędrzec sobie nadaje, jest pochodnym jego funkcji - Kohelet, to ten, który zwołuje zgromadzenie, dosłownie po grecku Ekklesię. "Zwołujący zgromadzenie" - kapłan, namiestnik czy urzędnik - to kolejny dowód na wysoką pozycję Koheleta, ale na tym informacje o mówiącym się kończą.


Zgoła nic nowego nie ma pod słońcem


Czy na pewno wszystko już było? Czy nie ma nic nowego? Czy świat, po tak licznych przemianach, nieustannie rozwijający się technicznie nic nie jest w stanie drgnąć na przód? Czy też w naszym życiu nie obserwujemy zmian?

Nie można tego tekstu zrozumieć, bez przejścia z myślenia w perspektywie ludzkiej, do myślenia, jak Kohelet - czyli należy nam najpierw przekroczyć myślenie czysto materialne, nasze tu i teraz. Mądrość, którą przekazuje Kohelet, w pierwszym rzędzie dyskretnie przekłada nasze myślenie na perspektywę wieczności - perspektywę, z której (co jest swoją drogą wielką tajemnicą Stwórcy) człowiek jest zdolny postrzegać świat, nawet jeżeli rzadko to czyni, lub nawet nie lubi tego robić. Mamy w sobie "zasiane" myślenie kontemplacyjne, filozoficzne. I Kohelet nam przypomina.

Zadałem sobie pytanie: Co mówi Kohelet?. Kohelet pisze o doświadczeniu poszukiwania szczęścia. Miał środki i predyspozycje (wynikające na pewno z urodzenia i sytuacji materialnej) do poszukiwania wszechstronnego odpowiedzi na to pytanie. Widać, że zgłębiał wiele dziedzin życia, na pewno filozofię najbliższej dostępnej mu wówczas kultury greckiej, jak sam przyznaje doświadczył mądrość i wiedzę, szaleństwo i głupotę, ale nic zgoła nie dało mu należytej satysfakcji. Kohelet szukał w perspektywie swego zbawienia, jak każdy człowiek w tamtych czasach (ateizm nie jest znany). I doświadczył, że wiedza, mądrość w rozumieniu greckim, czyli służąca do wyzwolenia z materii, poznania (gnoza), które uwalnia, albo pozwala na odmienną od "nieoświecony" relację z Bogiem - to jest marnością, ułudą którą odkrył mędrzec z III/II wieku dawnej ery.

Rozdział zamyka się stwierdzeniem:
Bo w wielkiej mądrości - wiele utrapienia,
a kto pozna wiedzę - pomnaża cierpienie.


Nie znaczy, że wiedza, jak inne rzeczy wydające się beznadziejnymi, faktycznie tak beznadziejna jest. Na razie możemy mieć nadzieję, że Kohelet powie nam coś więcej. Owa pogoń za wiatrem, to złudzenie, które pochodzi z naszego umysłu, że my, homo sapiens, idąc do drzewa poznania dobra i zła ścieżką, której Bóg nie wytyczył, jesteśmy w stanie przekroczyć Jego prawa, Jego sprawiedliwość. Cały czas, od wieków jest w nas takie poczucie, że jakieś specjalne "tylne drzwi", dla tych, którzy je odkryją, albo Boga "przekupią". Ludzkie doświadczenie zbyt łatwo przelewamy na Boże sprawy i na naszą relację z Bogiem.

Mądrość Koheleta przypomina, że Bóg jest inny, i świat wokół nas jest inny. Ale też, a może przede wszystkim, że my do tego innego sposoby życia jesteśmy powołani.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat