Nauka latania, czyli jak Antoni ze swym dorastającym synem rozmawiał

Kiedyś poznaliśmy poczciwego Antosia, kiedy ten umarł. Jednakże, ze względu na to, że żywot jego był niezwykle ciekawy, postanowiłem opowiedzieć kolejną o nim historię.

Antoni mieszkał nieopodal Warszawy, pośród łąk, pól, drzew i wiosek. Dawno, dawno, kiedy internet dopiero zaczynał funkcjonować na naszej planecie, a sielska atmosfera okolic zamieszkania Antoniego z jego rodziną nie miała żadnych połączeń z geopolityką i sprawami tego świata, szedł Antoś ze swym dorastającym synem pośród pól, w słoneczny dzień wiosenny.

Długo szli, nie odzywając się prawie wcale. Antoni patrzył w niebo, zaś syn jego szedł patrząc w ziemię.

- Mikołaju, spójrz w niebo. - powiedział Antoni do swego syna. Tamten podniósł oczy, aby zobaczyć niebo.
- Widzisz ptaki? - oczy Mikołaja, dorastającego syna Antoniego, powędrowały za szybującymi w powietrzu stworzeniami. Pomyślał wtedy Mikołaj, dorastający syn Antoniego, że chyba każdy na świecie czasem tęskni, żeby być ptakiem.
Antoni zaś kontynuował:
- One latają z takim pięknem, lekkością. Wydaje się, że nic ich nie obchodzi. Są artystami latania. Ale wiesz jak wyglądają ich pierwsze loty?
Mikołaj zastanowił się, czy kiedyś to widział, albo słyszał o tym, jak uczą się latać ptaki. Nie przypominając sobie odpowiedział ojcu:
- Nie przypominam sobie.
Ojciec uśmiechnął się niedostrzegalnie.
- Zwykle nie wychodzi im za pierwszym razem. Na pewno nie idealnie. Kiedy opierzone już wychodzą z gniazda i nadają się do tego, żeby zacząć się uczyć, rodzice wypychają je z gniazda. Młode albo się wzbije, albo się poturbuje. Ptaki nie rezygnują, kiedy spadną na ziemię, pokaleczą się o gałęzie. Jak się nie nauczą, nie przeżyją.

I poszli dalej drogą, na przemian mówiąc, na przemian znów milcząc. Ale Mikołaj, dorastający syn swego ojca Antoniego, od tej pory coraz częściej patrzył w niebo, na ptaki.

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Pokaż Jezusa!

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Idź do światła