Jałmużna - czy jest w Kościele miejsce dla bogatych?

Czy wszystko co mam, mam oddać Caritasowi?
Jak wypełnić ewangeliczne wołanie o jałmużnę?
Czym w ogóle jest jałmużna?
Dlaczego to nie ma nic wspólnego z datkiem?

Chyba wobec jałmużny narosło wiele błędnego myślenia i jej tłumaczenie jest w jakiś sposób okrojone, prze uproszczenia i skróty myślowe. Dochodzi czasem do tego, że niektórzy mówią, że w Kościele, pośród wiernych, nie ma miejsca dla ludzi posiadających większe zasoby pieniężne. Co z reguły nie jest prawdą.

Ale o co właściwie chodzi?

Warto na początek zadać inne pytanie: co to jest jałmużna?


Dawać jałmużnę to kochać. Dawać jałmużnę, to dawać siebie. I przypominać sobie, że należy bardziej być niż więcej mieć

Jestem chrześcijaninem. Mam swoje pieniądze. Swoje rzeczy. Lubię chodzić do centrów handlowych i kupować kolejne rzeczy. Po co? Lubię mieć. Zresztą to bardzo poprawia nastrój. Takie słowa ostatnio usłyszałem w rozmowie. Są idealną ilustracją do dzisiejszego problemu jałmużny. Każdy z nas lubi sobie coś kupić. Jest to wspaniałe lekarstwo na gorsze dni. Zresztą zarabiając, pracując, funkcjonując w społeczeństwie zakupy są naszym prawem. I nikt nie mówi, że jest inaczej.

Problem leży w używaniu

Często się zdarza, że kupowane rzeczy są kupowane, aby być kupione. I pierwsze miejsce na wielkopostną refleksję leży właśnie tutaj. Skoro po raz kolejny mam ulec pokusie konsumpcjonizmu i dofinansować zagraniczny koncern produkujący podnoszące moją wartość przedmioty, pora przypomnieć sobie o św. Mikołaju (kliknij w link, żeby coś sobie przypomnieć). W dawaniu, jest więcej radości niż w braniu. To pierwszy etap, najprostszy sensu jałmużny. W świecie pełnym produktów, a jednocześnie pełnym dysproporcji między ludźmi, częściej musimy sobie przypominać o powiedzeniu "stop", kiedy widzimy kolejny produkt do naszej kolekcji. Sąsiad nasz może, gdyby nas zobaczył, poczułby się gorzej. Może nie może pozwolić sobie na tyle przedmiotów, co my. Kolejne gatunki kawy, herbaty. Nowa komórka. Co z tego, że w promocji.

Jałmużna mówi: nie musisz tego mieć!


Moi znajomi są młodymi rodzicami. Córka ma 10 lat. Ale w szkole teraz jej wszyscy rówieśnicy mają komórki. Co robi córka? No prosi rodziców, walczy. O swoją dorosłość. Komórka i jej posiadanie (właśnie: posiadanie) jest symbolem dorosłości. Posiadać, to mieć. Panować. A jednak po pewnej refleksji...

... dochodzimy do wniosku, że mieć, to nie znaczy być. Że posiadając coś, wcale nie staję się doroślejszy.

Większa jest radość w dawaniu, aniżeli w braniu.

Dobrego przygotowania życia i serca na nadchodzącą Paschę Chrystusa!

Przeczytaj też

Co Jezus dzisiaj wyrzuca z mojej świątyni?

Mimo zamkniętych drzwi i ludzkich obaw

Co to są "czcze rzeczy"?, czyli o Drugim Prawie z Dekalogu

Czasem trzeba rozsypać świat