Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

Misje...

Kościół misyjny? Kiedyś zapytał mnie mój przyjaciel, dlaczego nie wybrałem misji. Kilka osób mnie o to pytało, co jakiś czas wraca: "dlaczego nie misje?". Zwykle odpowiadałem, że to kwestia serca, które jest mocno z Warszawą związane. I to jest prawda. Kocham Moje Miasto. Ale to nie cała prawda. Dzisiaj to wyraźnie sobie uświadomiłem. Żeby być na misjach, trzeba być gigantem. Misje są wielkim, tytanicznym wysiłkiem. I to nie chodzi tylko o fizyczną sprawność. To drugorzędny wysiłek w tej perspektywie. Misje są dla gigantów ducha. To wysiłek wewnętrzny, musisz wiedzieć kim sam jesteś, aby innym móc wskazywać drogę i przy tym ich nie poranić. Sam sobie krzywdy nie zrobić. Trzeba znać swoją tożsamość, żeby nie sprowadzić innych na błędną drogę. Bo wtedy ma się nie tylko swój błąd na karku. To ogromna odpowiedzialność. A jesteś często sam... Misje są dla gigantów. To nie jest tylko ewangelizacja. To często wszystko inne. Ewangelizacja i duch, potrzeby ducha są później - najpier

O mieście, które stanęło w bieli

Właśnie wróciłem z mojego kochanego miasta - Warszawy. Miasto całe w bieli, przyjemny wiatr muska policzki i twarze, mróz ścina wodę w błyskawicznym tępie... Autobusy, samochody, tramwaje i ludzie mają jedną wspólną cechę  -  stoją. Samochody trąbią, ludzie narzekają, przepychają się szukają nadziei patrząc na puste tory tramwajowe (bo tramwaj od 30 minut nie przyjechał). Miasto stoi. I hałasuje. Co to znaczy? Oczywiście - atak zimy. Jeden dzień po pięknej Iluminacji Warszawy przyszła kolej na wielką porażkę. Patrzyłem na ludzi. Szczyt rozgoryczenia. Niektórych opanowanie podziwiałem. Wszyscy dzwonili o rodzinom i znajomym mówili: "Niesamowite - całe miasto, to jeden wielki korek!". I to jest prawda. W tej chwili od Okęcia po Żoliborz wszyscy stoją. Boisz się, że ktoś z Twoich bliskich nie wrócił jeszcze z pracy do domu? Zapewne stoi w korku. Przemarzłem, ale fakt, że mogłem jechać dzisiaj z mieszkańcami mojego miasta i dzielić te niedole podróżowania przynosi mi trochę o

Co ludzie powiedzą... na temat swoich duszpasterzy?

Obraz
Wyobraźmy sobie spotkanie wspólnoty Y pod przewodnictwem księdza X. Wyobraźmy sobie, że przebieg modlitwy, rozważań, konferencji i studiów tego spotkania jest poprawny i wszyscy wyglądają na zadowolonych. Przychodzi godzina, kiedy spotkanie się kończy... To już będzie moja radosna twórczość, bo to się przecież nigdy nie zdarza, ale wyobraźmy sobie, że wspólnota z różnych powodów, po spotkaniu zaczyna wypowiadać te rzeczy, które uważają u księdza X, jako braki. Tymczasem życzliwy duszpasterz poszedł do swojego mieszkania i albo jest zadowolony z siebie, albo zastanawia się, co mógłby zrobić lepiej. "Przecież wspólnota jest zadowolona" - myśli uczciwie. Ksiądz jest stałym elementem wspólnoty. W Kościele, w różnych grupach nie tylko kieruje modlitwą i życiem, ale jest w tych aktywnościach czynnie obecny. Jego cele, zadania, zwycięstwa i porażki są zawsze powiązane ze wspólnotą  - czy parafii, czy grupą modlitewną. Oczywiście wszelkie oceny ludzkie są jakąś wypadkową subiek

I znowu ku końcowi wszystko zmierza, aby ponownie się zacząć (por. Koh 1,5)

Wszystko idzie na jedno miej sce: powstało wszystko z prochu   i wszystko do prochu znów wraca.   Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę,   a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi?   Zobaczyłem więc, że nie ma nic lepszego   nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł,   gdyż taki jego udział.   Bo któż mu pozwoli widzieć,   co stanie się potem?  (Koh 3, 20 - 22) Dziś kończy się rok liturgiczny i za chwilę zaczyna się nowy. Wciąż to samo i nic nowego pod słońcem. Kohelet przypomniał mi się dzisiaj rano po czytaniach. Kazanie było na Mszy o kończącym i zaczynającym się roku liturgicznym. Pora jedna dobiega końca, aby druga mogła się rozpocząć. Czas zatoczył koło. Minął rok. Za rok będzie kolejny. Cóż innego pod słońcem mówi Kohelet? Jest czas siania i czas zbiorów. Czas rodzenia i czas umierania. Adwent Adwent jest czasem czekania. Czuwaj, mówi Chrystus. Przypomina, że Dzień Pański nadejdzie jak złodziej w nocy. Jak będziesz przygotowany na to spotkan

Kościół Przyszłości - jaki będzie?

Gazety napisały : "Papież umarł! Nastąpił kres Kościoła!" - tak było 200 lat temu, w trakcie rewolucji francuskiej. Napisały to wszystkie gazety Paryża po tragicznej śmierci Papieża. Czy coś się zmieniło? Codziennie można na portalach internetowych znaleźć to samo hasło - "Kościół zmierza do swego końca!", zwykle jest to komentarz do nauczania Kościoła. Zaraz potem następuje w wielu źródłach polemika, jak Kościół powinien wyglądać. I szuka się odpowiedzi na pytanie: "co zrobić, by Kościół był bardziej ludzki?" Zastanawiamy się jaki będzie Kościół jutra, przyszłości. Na co liczymy? Może, że Kościół przyłoży rękę do zacierania Prawdy. Może, że ulży naszemu sumieniu. Może, że się złamie. Kościół nie jest sam dla siebie. Jeżeli ktoś mnie pyta, jaki będzie "Kościół Przyszłości", odpowiadam, że będzie zawsze Kościołem Chrystusa. To On jest źródłem i celem Kościoła. Bez Niego Kościoła nie ma. Kościół jest zatem "dziś" i "teraz&quo

Podnieście głowy!

Alleluja Nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. (Łk 21,38) To dzisiejszy śpiew przed Ewangelią. A w pierwszym czytaniu Anioł mówi Janowi: "Napisz: Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka " (Ap 19,9a). Później to jest refren Psalmu. Zbliża się Uczta, na którą wszyscy jesteśmy zaproszeni. Dlatego radujmy się. Dlatego czyńmy pokutę. Póki czas. Bo Dzień ów przyjdzie jak złodziej w nocy... Dzisiaj przede mną katecheza, a później wykład, choć sam wolę nazywać to wypowiedzią, na konferencji na ChAT na temat katolickiego postrzegania "Sakramentu Ołtarza". Módlcie się, żebym szedł Drogą, na którą wzywa mnie Stwórca. Tobie drogi Czytelniku - dobrego dnia!

Iz 55, 9

Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad drogami waszymi i myśli moje nad myślami waszymi Urzekły mnie dzisiaj te słowa. Ile w ich głębi i prawdy. Prawdy o nas i o Bogu. Jego Droga i nasze ścieżki. Jego Mądrość i nasze mądrości. Jego Niebo i nasza ziemia... To słowa z dzisiejszego krótkiego czytania z Modlitwy południowej z brewiarza. Modlę się za Was i za siebie, aby to, co nasze, nieustannie spotykało się z Jego Drogą.

Kościół wciąż wymaga... Czy za dużo?

Obowiązkowa katecheza. Nieustanna debata, która dotyczy wielu i wciąż budzi emocje. Ktoś powiedział, że bez niej nikogo nie byłoby na katechezie. A inny odpowiedział, że za parę lat przez nią nikogo nie będzie w Kościele. Od razu chcę powiedzieć, że ten wpis nie jest o katechezie. Można tak stawiać sprawę. Ale ja zacząłbym od innej strony - czy wymaganie jest skuteczne? Kościół, co "powszechnie wiadomo", jest najbardziej wymagającą organizacją na świecie. W sumie wszystkiego wymaga. Od początku. "Przecież to oczywiste". Inną rzeczą jest, że właśnie wymagania kształtują nawyki. Można się zastanawiać, czy młodzi, którzy niedługo skończą, albo już skończyli edukację katechetyczną, poślą niebawem swoje pociechy (jako rodzice) na lekcję religii. Sądzę, że w większości przypadków tak, właśnie przez pozytywny nawyk. Jeżeli nie przez policzenie, ile sami na tym zyskali. Stawianie wymagań koniecznym elementem prawdziwej miłości. Powie Słowacki: "Kto nie daje nic

Liturgia jest jak Orkiestra

Każdy chyba ma w wyobraźni obraz orkiestry. Można pomału prześledzić każdy krok orkiestrowego zespołu. Wejście w sposób szczególny każdego elementu tej harmonii Piękna. Każdy wyjątkowo ubrany - tak muzyk, jak publika. Podwyższenie. Każdy skupiony. Ćwiczył długo - ale trema jest zawsze. Powolne ruchy, ciche stronie instrumentów. Wszyscy czekają. Atmosfera niepokoju. Pierwsze dźwięki ją podsycają. Ruchy codzienne i zwyczajne, stają się niecodziennymi, wyjątkowymi. Z setek instrumentów płynie melodia, która przekracza przestrzeń, wypełnia ją i zdaje się płynąć ku Niebu - wbrew prawom fizyki i grawitacji. Tak samo jest według mnie z Liturgią.

Andrzeja najbardziej ucieszyła podróż do Matki...

Pamiętam, że Andrzeja pierwszy raz widziałem w tych samych okolicznościach, co zawsze, kiedy go widuję. Pokój w mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. Andrzej zawsze wstaje, kiedy przychodzę. Mówi proste "cześć Szymon" i "cieszę się, że przyszedłeś". Zawsze w domu jest mama. Ona zwykle otwiera drzwi. Kim jest Andrzej? Jest życzliwą, otwartą osobą, która zawsze potrzebuje drugiego. I na drugiego czeka. Miałem przyjemność być "drugim" przez dwa semestry. Chodziłem do chorego na porażenie mózgowe młodego człowieka, którego często jedynym pragnieniem, było wyjść na dwór. Czasem wstać na nogi. Nie o własnych siłach - o kulach. Dużo walczył, dużo ćwiczył, aby schorowane ciało, osłabłe ręce i niestabilny kręgosłup, pozwalały mu wciąż stawać na nogi. Pokazał mi kiedyś swój album ze zdjęciami. Dzieciństwo, koledzy, choroba. Rodzina i wielki skarb w jego pamięci. Dwa razy był u Matki w Loretto. Modlił się, aby dawała mu sił. Modlił się z całą grupą proszących. W

Dobry Pasterz

Obraz
Figura, którą po raz pierwszy bezpośrednio zobaczyłem w Rzymie, w Katakumbach św. Kaliksta, zrobiła na mnie wrażenie podobne do tego, kiedy odnajduje się zdjęcie bliskiej osoby po latach. Dobry Pasterz, wcześniej grecki bóg Hermes, dźwigający owcę na swych ramionach przypomina o prawdzie dotyczącej mnie - owcy dźwiganej na ramionach Chrystusa. Początkowo, jak wyżej napisałem, był to Hermes. Grecki bóg, który owcę dźwigał, aby ją zjeść. Chrześcijańska intuicja za sprawą niewyjaśnionych natchnień Ducha Świętego, odmieniła obraz Boga, odmieniła sens tego wizerunku, nadając mu charakter Symbolu. Przez pierwsze wieki Piękny Młodzieniec był Symbolem Chrystusa, takim jak dzisiaj Krzyż. Chrystus już nie dźwiga, żeby zjeść. Od podnosi mnie i prowadzi z powrotem - do Boga i do Kościoła. Nie pozwala mi zamknąć się na siebie samego. Więcej. Dobry Pasterz, przez konkretną swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie rozplątał ciernie, w które zaplątana była natura moja, każdego z nas, i które unie

Co to znaczy wolny wybór?

Siedzę w herbaciarni. Ze mną znajomi. Każdy z nas ma otwartą kartę herbat w ręku. Wybieranie. Proces podobny do ładowania programu w Windows 95. Proces, który trwa, czasem z zakłóceniami, ale wiesz, że i tak skończy się jakimś sukcesem. Jeżeli sam wybrałeś to czekasz na innych. Kiedy oni wybierają, nabierasz wątpliwości. Jeżeli w porę się nie połapiesz, wszyscy czekali będą na Ciebie. Przychodzi herbata. Elegancko podana. Imbryczek. Filiżanka. Sitko. To jest wybór. Wybór herbaty. Ale przy stole słyszę od znajomej, że wyborem też jest nieposiadanie dzieci. "Wolny wybór"

Seks - czemu nie?

Kilka lat narzeczeństwa bez seksu potrafi nauczyć szacunku do samych siebie, do drugiej osoby, poznać jej zainteresowania, jej i jego wady i zalety. I nauczyć żyć przez wiele lat bez seksu. Kiedy się znudzi, albo kiedy przyjdzie choroba, która współżycie uniemożliwi.   Jeżeli warunek czystości zostanie zachowany, małżeństwo nawet pozbawione seksu się nie rozleci . Zdarza się, że żona choruje niedługo po ślubie. Co wtedy? Porzucisz? Gdzie jest wtedy miłość? Jeżeli kocham chłopaka, to dlaczego nie mogę z nim uprawiać seksu, kiedy to jest przyjemne i oboje tego chcemy? To kolejne pytanie moich Kochanych Łotrów z Rejtana. Pamiętam, że pewnego dnia zostałem z nimi na dłuższą pogawędkę po moich lekcjach, żeby wyjaśnić z nimi sprawy antykoncepcji, szczególne prezerwatyw. Dlaczego Kościół wciąż mówi "nie"? Tego przyjemnego seksu mocno broniła przekonana dziewczyna. No i faktycznie - jeżeli seks jest przyjemnością, to dlaczego ją odbierać. Jeżeli "tu" i "teraz

Drugie ważne pytanie na dzisiaj

obiecany ciąg dalszy... Czy boisz się kryzysu? I drugie ważne pytanie. Ma ono związek ze św. Janem od Krzyża i jednym z dzisiejszych wykładów, który mi tego świętego przypomniał. Jest prawdą w naszym myśleniu o kryzysach, doświadczeniach i bólach, że są one czymś od czego trzeba uciekać, chronić się. Faktyczny ból psychiczny, a czasem fizyczny powoduje nasze pragnienie ucieczki. Psycholog? Nowa duchowość? Sposobów, zarówno dla wierzących, jak i niewierzących jest wiele. Sam wiele sposobów potrafię znaleźć. Duchowość i doświadczenie św. Jana jest zupełnie inne i sądzę, że bliższe Jezusowi. Jeżeli Bóg doświadcza, a ja żyję z Nim w pewnej relacji, rozwijam się, to znaczy, że jest dobrze. Wątpliwość wiary, wątpliwość Bożej Obecności, moje lęki na tle duchowym, poczucie samotności i czasem bezsensu ma swe źródło w "zaślepieniu" Bogiem. "Bóg się wreszcie za mnie wziął" powiedział dzisiaj na wspomnianym wykładzie ks. Szymula (dziękuję mu za to). Więcej - "mam potwi

Pierwsze ważne pytanie na dzisiaj

Czy chcesz być święty? Św. Maksymilian miał często powtarzać "chcę być świętym". Dla mnie osobiście nie jest szczególnie bliski święty i nie mam do niego jakiegoś szczególnego nabożeństwa. Co jednak sprawiło, że te słowa wryły mi się w głowę tak mocno, że co najmniej kilka razy w tygodniu powracają - nie wiem. Są na pewno wielkim świadectwem życia i odpowiedzią, po co to wszystko jest. Co to znaczy chcieć być świętym? To znaczy klęczeć i modlić się codziennie? To znaczy chodzić na Mszę i zaliczać wszelkie parafialne aktywności? Nie, nie, nie! Być świętym to kochać Boga, z Nim być i przez Niego z ludźmi. A dalej szanować to, co z tej miłości wynika. Wtedy klęczeć codziennie, wtedy być na Mszy Świętej. Ale najpierw "pojednać się z bratem swoim". "Tamto przestrzegaj, ale o tym nie zapominaj". Czy dobrze wykorzystuję dane mi miny? c. d. n. jeszcze dzisiaj

Czego Bóg nie ma...

Wszechmogący Stwórca wszystkiego... wydaje się, że zasadą Boga jest mieć wszystko. Często wydaje nam się, że mając wszystko, chce pazernie jeszcze więcej i wszystko nam odbiera. Obraz Boga w nas nieustannie jest zagrożony groźną wizją pazernego satrapy i tyrana. Wszystko dlatego, że łatwo ucieka nam wielka prawda naszej relacji z Bogiem. Wierzę mocno, że Dobry nasz Stwórca bardzo nas wszystkich kocha. To jest ta Prawda, o której często zapominamy, albo nie przemawia ona do nas, bo brzmi, jak banał. I faktycznie, co z tego, że Bóg mnie kocha? Co to mi daje? Nasz Stwórca i miłujący Ojciec chce dla nas Dobra. I to nie byle jakiego. Ojciec chce nam dać wszystko, co widzi ze swej perspektywy - zupełnie innej od naszego patrzenia w mały ogródek. Bóg jednego nie ma - nie ma naszej miłości, jeżeli sami Jemu się nie powierzymy, nie zaufamy, że Jego miłość nic nam nie zabierze, nie zepsuje nas, nie uczyni nas wybrakowanymi. Bóg nie zniewala i nie zabiera. On i tak wszystko ma i niczego M

Prawdziwa Ewangelia - nie ma co się łudzić

33. Niedziela zwykła Wydaje się, że ten, kto decyduje się na zawierzenie, otrzymując gwarancję Bożej pomocy, miłości i opieki, nastawiony z nadzieją wobec świata, nie powinien lękać się i bać. "Przecież Boga wybieram, a On na pewno pomoże". Dzisiaj w Ewangelii słyszę wyraźne słowa, które przeczą gwarancji spokojnego bytu. Chrystus mówi nie tylko, że zbliża się zagłada świata, ale również, że ta zagłada dotknie też chrześcijan. Wiara nie jest "funduszem ubezpieczeniowym od nieszczęśliwych wypadków". Nie jest gwarancją spokojnego bytu. Więcej, Ewangelia dzisiaj mi przypomina, że właśnie od chrześcijan więcej wymagać się będzie. Prześladowania są stałym elementem bycia chrześcijaninem. Wiara ma prowadzić do zbawienia, szczęścia wiecznego, ale jeżeli ją przyjmujemy i wyznajemy, godzimy się, że w imię zbawienia świata i naszych braci, będzie nam ciężej. Aż do prześladowań, aż do przelania krwi. Nie ma co się łudzić - tak będzie zawsze! Te dane dzisiaj na facebook o

Dobro bez Boga - czemu nie?

Wolontariat jest piękną sprawą. Wyzwala w młodych ludziach wiele schowanego zwykle w ich codzienności dobra, otwiera i uczy odpowiedzialności, ofiary z siebie, miłości bezinteresownej, wyrzeczenia, służby i wielu innych potrzebnych cech. Byłem w szkolnym wolontariacie przez dwie klasy liceum. Organizacja, zarejestrowana jako fundacja ogólnopolska, zrzeszała wielu młodych ludzi, którzy rywalizowali w "byciu dobrym". Wyścig "ku dobru" z mottem: "dobro - podaj dalej", zaczerpniętego przez Panią Prezes tej fundacji z popularnego amerykańskiego filmu. Dwa lata "wyścigu". Dlaczego się urwało? Pojawił się w trakcie mojej obecności w tej cywilnej organizacji wielki problem. Jeżeli to ma służyć tak na prawdę mnie, to po co to robić? Cała machina zachęcania do czynienia "dobra" skierowana była na "młodego wolontariusza", który przez służbę innym, miał mieć lepszy start w życiu zawodowym i sam czerpać korzyści z tego oddanego innym

Czy boisz się, że nie zostaniesz zbawiony?

Czy boisz się, że nie zostaniesz zbawiony? Kilka dni temu pewna osoba zadała mi to pytanie. Czy boisz się? Boimy się o wiele rzeczy. O kształt dnia, nasz wygląd, pracę. Martwimy się o bliskich. Ja nieustannie boję się, czy to, co robię służy mnie, czy innym, czy Bogu. Boję się o to, czy droga, którą idę jest właściwa, czy nie pomyliłem się u jej początków. Czy boję się, że nie zostanę zbawiony? Pytanie niby dalekie, niby odcięte od "dzisiaj" i "teraz". Zbawienie jest gdzieś tam, daleko. Nawet jeżeli myślę czasem o swojej śmierci i wydaje mi się, że nie lękam się jej, to nie wiem czy ten lęk o Zbawienie jest mi bliski. Zbawienie jest wielkim celem naszej drogi. Jedynym prawdziwym Powołaniem. Nie tylko moim, ale każdego. Każdy, od rozpoczęcia życia, jest przywołany do poznawania swojej drogi Zbawienia. Jeżeli chcę być dobrym księdzem, nauczycielem, czy kimkolwiek innym, muszę wypełniać jedno powołanie - to do Zbawienia.

Kiedy wszystko zawodzi... (uzupełniono)

Kiedy zawodzi wszystko, na czele z "ja", współczesna psychologia rozkłada ręce. Jechałem dziś na badanie i miałem w ręku książkę W. K. Kilpatricka, który właśnie tak diagnozował sytuację pomagania człowiekowi przez psychologię. Jeżeli "ja" jest bezradne, to znaczy, kiedy wszystko się wali i nie można znaleźć własnej wartości, współczesne sposoby pomagania człowiekowi zawodzą. Albo zachowują się, jak człowiek, który mówi ślepemu, żeby miał lepszy wzrok. Psychologia mówi - "znajdź własną wartość", człowiekowi, który właśnie nie może już nic zbudować na sobie. Gdzie szukać pomocy? Jeżeli zamykam się na siebie i w sobie szukam siły do pokonywania przeciwności - niechybnie polegnę. Nie dam sobie czegoś, co mnie przekracza. Aby budować fundament muszę wyjść z siebie - przestać budować swój egoizm, porzucić złudzenie, że jestem w stanie wszystko sam sobie dać i zapewnić. Co robisz, gdy jesteś bezradny? Dzisiaj zaobserwowałem jedną rzecz. Znalazłeś się kiedy

Kamienne wyznanie wiary

Obraz
"Wyrzeźbiony w kamieniu hymn ku Chwale Boga" - tak architektoniczny projekt Antonia Gaudiego określił Papież, Benedykt XVI w Barcelonie, po konsekracji tego kościoła, który wpisał w poczet Bazylik Mniejszych -Sagrada Familia - Kościół Świętej Rodziny. Papież, Joseph Ratzinger przypomniał słowa Gaudiego w obliczu trudności: "Św. Józef dokończy budowy!" odnosząc je do swojego patrona. W istocie budowa Kościoła Świętej Rodziny miała przetrwać swego wielkiego twórcę o całe stulecie. Gaudi, artysta otwarty na Boga, ukazywał przez to, co Boga dotyka (liturgię, sztukę sakralną, muzykę i Kościół) - przez Jego stworzenie - wyrazić Prawdę o Nim. Życie ludzi, drzewa, kamienie - łącząc się w strukturze tej monumentalnej świątyni wyrażają wielką prawdę o człowieku i Bogu. O wierze człowieka i o wielkości Boga. A zarazem o naszej zdolności do tworzenia i przekraczania siebie, kiedy z Bogiem współpracujemy. Mówi św. Paweł: "wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".

Bóg wrogiem i nieprzyjacielem ludzkiej wolności - to przekonanie jest "tragicznym" w XIX-stuleciu, mówił Benedykt XVI

Tragicznie nad całym wiekiem dziewiętnastym w Europie zaciążyło wzrastające przekonanie, jakoby Bóg był w jakiś sposób nieprzyjacielem i wrogiem ludzkiej wolności. W rezultacie podjęto próby zaciemnienia prawdy jaką niesie biblijna wiara w Boga, który zesłał na ten świat Jezusa Chrystusa, aby nikt nie zginął lecz aby wszyscy mogli osiągnąć życie wieczne. Te słowa powiedział Papież Benedykt XVI w swojej homilii w Santiago de Compostela 6.11.2010. W kraju, niegdyś arcykatolickim, dzisiaj superlaickim i antyhumanistycznym, Ojciec Święty przypomina o wielkiej prawdzie, jaka wynika z Objawienia. Bóg przychodząc na świat w Osobie Jezusa Chrystusa, przychodzi na świat również jako człowiek. Spotyka się człowiek z Bogiem w jednej osobie. W Jezusie. Kościół pokazuje nam Prawdę o Bogu i o człowieku, prosząc o troskę. Troska o Boga i troska o człowieka.  Nie można czcić Boga, nie chroniąc człowieka, Jego dziecka, i nie służy się człowiekowi, nie pytając, kto jest jego Ojcem i bez odpowie

Śpiew i Muzyka (2)

cd.  Część pierwsza Śpiew i muzyka, jak wcześniej pisałem, jest związana z Kościołem, wyraża Kościół - jego "dzisiaj", jego "wczoraj" i przez to zawsze będzie aktualne "jutro". To nazywa się Tradycją, którą od Apostołów Kościoł podtrzymuje, jako swój własny charakter. Swój przymiot. Święta muzyka, która powoduje jedność Kościoła i jedność w kościele, jest rytmem wspólnego oddechu i wspólnej modlitwy. Jeżeli to ma być oddech Kościoła Chrystusowego, to musi być to oddech specjalny i wyjątkowy. Sprzeczny jest z filozofią wschodu, bo ona zabija człowieczeństwo i indywidualizm. Jedność Kościoła jest wielogłosem. Człowieczeństwo, personalizm, osoba - jej wolność i intelekt, wrażliwość, wiara i sumienie - jest Kościoła - Jedności fundamentem. Warunkiem sine qua non . Święta muzyka nie może być popkulturą, bo zamiast głębi treści, jaką nosi w sobie Kościół, jest ona (popkultura) płytką iluzją. Ani ponadczasową, ani wielką. Jest niezdolna, aby przekroczyć próg

Nadzieja

Dzisiejsze czytania, z Księgi Machabejskiej, ze świętego Pawła, Psalm i oczywiście Ewangelia wyrażają szczególną nadzieję chrześcijan, mającej swe źródło w Starym Testamencie, na ponowne, przyszłe życie. Wszystkie lekcje dzisiaj odczytałem przez pryzmat chorych, zebranych w kaplicy szpitalnej na ul. Banacha. Pan Bóg dźwiga nieustannie nasze słabości i cierpienia. Łączy je ze sobą i przemienia. Właśnie w coraz silniejszą nadzieję na zmartwychwstanie. Takie czytania dzisiaj szczególnie były mi bardzo potrzebne. Szukałem odpowiedzi, jak poradzić sobie z oskarżeniami, komentarzami, ocenami sprzecznymi z prawdą. Na które nie zasłużyłem sobie niczym. A na dodatek są one obecne w środowisku, które staram się by było moim najbliższym. Nie rozumiałem tego, gdy szedłem do kaplicy na Mszę Świętą w szpitalu. Prosiłem Boga o światło w trudzie, jaki dźwigam i bólu, jaki odczuwa osoba niesprawiedliwie kąsana słowami. I Pan Bóg dał mi odpowiedź. Pokój. Oczywiście, problem natychmiast się nie rozwi

O poniżeniu

Jestem w Krakowie. Jedna refleksja. O poniżeniu. Poniżenie, jakiego czasem doznajemy od najbliższych, czy od rodziny, czy od przyjaciół, czy od znajomych lub współpracowników, niczym przez nas nie zawinione, choć trudne do przełknięcia, wydaje mi się jakoś potrzebnym. Miłość bliźniego zakłada wybaczenie. Głębokie. Komu więcej można wybaczyć, jak nie osobie, która znać Cię powinna, a za każdym razem dowodzi, że nie tylko Ciebie, ale też siebie samego nie zna. Kto próbuje podeptać swojego bliźniego, ten siebie depcze. Tyle na dzisiaj. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim moim Czytelnikom! Obiecuję modlitwę.

Adoracja

"Zobacz [Panie], czy idę drogą nieprawą a prowadź mnie drogą odwieczną" (Ps 139) Patrz Boże, na moją drogę, na wszystkie drogi, którymi podążam. Koryguj. Sprowadzaj tam, gdzie powinienem iść. Po co? Abym doszedł do Ciebie. To słowa ostatnie jednej z moich częstych modlitw, Psalmu 139, ale wczoraj przykuły na adoracji moją uwagę. Przypominają, aby to Bóg był naszym głównym drogowskazem. Więcej - oddają Jemu naszą drogę manewru. Bo cały nasz trud jest "marnością i pogonią za wiatrem", jak rzecze Kohelet, jeżeli nie podążamy za Drogowskazem, czyli Duchem Świętym. "Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą budowniczowie". To Ty Boże masz budować mój Dom, Świątynię, którą zadałeś mi, kiedy powołałeś mnie do życia, "utkałeś mnie w łonie mej Matki". To tam, już tam, był CEL. I pomóż mi do tego celu dążyć. Ja obiecuję, że będę się starał. Tyle mogę obiecać. Fundament, cegły i architekt - wszystko Twoje. Bądź sternikiem mojego okrętu. Każ

Śpiew i Muzyka (1)

Kiedy stoję lub wchodzę do kościoła a cała budowla drży i brzmi głosem ludzi i dźwiękiem instrumentów, lub instrumentu, bo najczęściej to organy, mam wyobrażenie Kościoła - jego jedności, tego, że jest żywy. Organizm, który oddycha, mówi, modli się. Kościół, który modli się przez śpiew i skupia się przez muzykę objawia mi swój poza-rzeczywisty charakter. Tak, mistyczny. Uwielbiam grę organów w kościele. To właśnie organy we właściwy sobie sposób potrafią wprawić w drgania kamienną, ceglaną i betonową budowlę. Potrafią wprawić w drżenie Kościół. Drżenie to w trakcie śpiewu sprawia, że Kościół zaczyna razem oddychać, staje się jednością i całością. c. d. n.  Część wtóra

Piękno

Co to jest piękno? Od długiego czasu  nad tym się zastanawiam, jak zdefiniować piękno. Jak określić intuicję człowieka, ludów i społeczeństwa, intuicję, która mówi, że "to" albo "tamto" jest piękne. W dzisiejszej kulturze, kulturze obrazu pytanie jest bardzo palące, choćby przez coraz powszechniejszą pornografię, która czyni z tego, co piękne być powinno, rynsztok. Piękno jest związane z czymś absolutnym, obiektywnym, czy jest naszą własną oceną? Starożytny świat, szczególnie Grecy, stawiali Piękno w kategoriach absolutnych, obok Prawdy i Dobra. Piękno było uzupełnieniem dwóch pozostałych. Prawda zawsze jest Dobrem. Dobro jest zawsze Prawdą. Z Pięknem jest trochę inaczej. Piękno może być złe. Przykład tego mamy w Piśmie Świętym. Piękno przypomina czasem Dobro i Prawdę. Wąż z Księgi Rodzaju posługuje się właśnie taką iluzją. Socjalizm, pornografia posługują się iluzją piękna, wyobrażeniem bądź jego rzeczywistą namiastką. Ale dostrzegamy błędy, które kłócą się z P

Człowiek w 100%

Obraz
Co sprawia, że stajemy się ludźmi w pełni dojrzałymi? Edukacja? Sport? Kultura? Pieniądze? Chyba nie. Sądzę, patrząc na siebie i ludzi, że w pełni ludźmi zaczynamy stawać się, gdy przeżywamy agonię i śmierć bliskiej nam osoby. Dostrzegamy wtedy całość perspektywy, do której zmierzamy. Widzimy ból, cierpienie. Sami przeżywamy przez bliską więź z daną osobą ból, lęk, ale też nadzieję, jeżeli mamy skąd ją czepać. Nieuciekając od śmierci bliskich stajemy się ludźmi, którzy dostrzegają brzeg, ku któremu zmierzają. Ucieczka, to uleganie strachowi i wypieranie trudnej prawdy o nas samych. Śmierć dotyka mnie i Ciebie. I niechybnie nadejdzie. Życie dojrzałe na ten moment zawsze człowieka przygotowywało. Od pocztku dziejów, śmierć nie była tabu, nie była ukrywana, chowana, "koloryzowana", tak jak dzisiaj się to czyni. Kontakt ze śmiercią otrzeźwia młodego, dorastającego homo sapiens sapiens , z letargu iluzji doczesnej wieczności. Pierwszy raz, kiedy byłem świadkiem  agonii, zobacz

Po co nam święci?

Takie pytanie usłyszałem niedawno. "Proszę księdza, po co nam święci? Czy to nie bałwochwalstwo? Bóg przecież jest jeden!" Mogę zapytać, co byłoby, gdyby świętych nie było. Pierwszą rzeczą jest to, że nie mamy perspektywy i możliwości sami być święci. Bo niby jak, skoro nie wiadomo, że można. Jak mogę zdobyć Mont Everest, nie wiedząc, że on istnieje, albo że ktoś wcześniej już go zdobył. Oczywiście, można powiedzieć, że skoro już ktoś Mont Everest zdobył, to po co się na niego pchać?! Ale jeżeli takich gór jest wiele. I chcemy naprawdę na nią wejść? C. S. Levis, ten od Narni, porównał kiedyś chrześcijaństwo do choroby, którą wszyscy chcą się zarazić. Myślę, że ludzie, którzy pasjonują się wspinaczką właśnie mają taką pozytywną "chorobę". Przygotowują się długo. Studiują gazety, patrzą jak inni pokonywali szlak przed nimi. To piękna pasja. Pragnienie bycia świętym jest czymś podobnym. I to, że komu się udało, daje nam po pierwsze znak, dowód, że można. A jak mo